Od dłuższego czasu szukałam dla siebie domu. Niestety, nikt
nie chciał mnie przyjąć ze względu na mój łagodny charakter. Inne watahy
szukały wojowników, a ja nie za bardzo nadaję się do walki. Wolę wykonywać
drobne, pokojowe prace niż się bić. Tak więc od wielu tygodni chodziłam od
watahy do watahy, starając się gdzieś dopasować. Nagle natrafiłam na trop
nowych wilków. Poszłam w jego kierunku, mając nadzieję, że może dzisiaj mi się
poszczęści. Po paru minutach zauważyłam parę wilków. Sprzątali jaskinie i
żartowali ze sobą. Chyba byli parą. Zbliżyłam się do nich, ale po drodze
nadepnęłam suchą gałązkę. Odwrócili się gwałtownie. Spojrzeli po sobie i zaczęli
iść w moją stronę. Bałam się, ale wyszłam z kryjówki.
- Kim jesteś? – zapytała łagodnie wilczyca.
- Jestem Etienette. – powiedziałam cicho. Oboje się
uśmiechnęli.
- Ja jestem Burauni, a to jest mój mąż Domani. – odpowiedziała.
- Czy coś się stało? – spytał Domani. Pokręciłam głową i
opowiedziałam im swoją historię. Gdy skończyłam zapytał:
- Czy chciałabyś dołączyć do naszej watahy? – spojrzałam na
nich zaskoczona. Uśmiechali się łagodnie.
- Naprawdę? – szepnęłam. Kiwnęli głowami. Uściskałam ich
serdecznie.
-Dziękuję – powiedziałam. Zaprowadzili mnie do mojej nowej
jaskini. Nie była duża, ale dla mnie nie mogła być lepsza. Naniosłam trochę
mchu i liści na posłanie, położyłam się i już chciałam zasnąć, gdy usłyszałam
huk. Coś się stało.
<proszę niech ktoś dokończy!!>