środa, 28 listopada 2012
Od Kiry: c.d.o. Burauni
Siedzieliśmy w jaskini. Wszyscy śmiali się i żartowali. Pomyślałam, że jest tu fantastycznie. Jak w rodzinie. Wszyscy tu byli fajni, z każdym dało się porozmawiać. Nagle Burauni kichnęła. Była przeziębiona. Zrobiło mi się jej szkoda. Wiem jakie to męczące, to całe chorowanie. Dobrze wiedziałam jak się czuła. Miejmy nadzieję, że szybko jej minie. Rozkoszowałam się pysznym smakiem gorącej czekolady. Podeszłam do Amber.
- Jak się masz ? - spytałam. Chciałam z kimś pogadać nie jestem typem samotnika. Uwielbiam mieć towarzystwo.
- Okay. A co u ciebie ?
- Nieźle.- powiedziałam - Widziałam jak gasiłaś pożar. Byłaś świetna.
Roześmiała się.
- Radziłam sobie jak każdy.
- Taa ... Mów sobie co chcesz.
Zachichotałyśmy. Amber była fajna. Polubiłam ją. Właściwie to lubiłam tutaj wszystkich. Bez wyjątku. Pogadałam z nią i z resztą jeszcze długo.
Potem w nocy, poszłam już do swojej jaskini. Położyłam się na moim legowisku. Było takie mięciutkie i wygodne, a ja byłam tak zmęczona ...
Nie minęło dużo czasu, a ja już smacznie spałam. Na zewnątrz wiał porywisty wiatr i lał deszcz. Ale nawet to nie zdołało mnie obudzić.