Spacerowałam spokojnie po jakimś dziwnym i... czerwonym lesie. Przez liście, które pozostały na gałęziach drzew przebiegał promień
światła, który ulegał... czemuś... i zmieniał kolor na jesienny. Mimo śniegu, wydawało się, że taka właśnie panuje tu pora. Patrzyłam z zaciekawieniem na kolorowy śnieg, kiedy... za drzewami... dostrzegłam.
- Hej!- krzyknęłam.
Dwa zakochane wilki, patrzące sobie w oczy odwróciły się i spojrzały na mnie.
- Na Ra... co jej się stało?- spytała ta z obrożą z ćwiekami na szyi. W jej oczach czaił się strach. Jej ukochany odwrócił się i również otworzył szerzej oczy.
- O, Bogowie...
Spojrzeli po sobie i zaczęli biec w moją stronę.
- Ale... o co wam chodzi?- spytałam i spojrzałam w dół.
Moja łapa... nie... klatka piersiowa! Szkarłatna ciecz oblała również moją lewą łapę, ale to w sercu tkwiła strzała. Kiedy tylko to zobaczyłam zaczęłam ciężko dyszeć i upadłam na ziemię. Potem była już tylko ciemność.
Powoli otworzyłam jedno oko.
- Blue! Chyba się budzi!- krzyknęła wilczyca stojąca nade mną.
- Chyba tak, Lyka. Jak się czujesz?
Poderwałam się na równe nogi i spojrzałam na lewą łapę.
- Jak to zrobiliście?- spytałam przerażona.
- Ale... co?- Blue zmarszczył nos.- Znaleźliśmy cię. Leżałaś tutaj. - wskazał łapą na miejsce z którego wstałam - Nie przytomna.
Zakręciło mi się w głowie.To był tylko sen.
- Ja... nic...- zaczęłam i od razu postanowiłam zmienić temat.- Do jakiej należycie watahy?
- Czarnego Słońca. - odparli chórem.
- A jaka jest szansa, że para alfa mnie przyjmie?
Spojrzeli po sobie.
- Chyba całkiem spora.
- Zaprowadzicie mnie do nich?
< Lyka? Blue?>
- Hej!- krzyknęłam.
Dwa zakochane wilki, patrzące sobie w oczy odwróciły się i spojrzały na mnie.
- Na Ra... co jej się stało?- spytała ta z obrożą z ćwiekami na szyi. W jej oczach czaił się strach. Jej ukochany odwrócił się i również otworzył szerzej oczy.
- O, Bogowie...
Spojrzeli po sobie i zaczęli biec w moją stronę.
- Ale... o co wam chodzi?- spytałam i spojrzałam w dół.
Moja łapa... nie... klatka piersiowa! Szkarłatna ciecz oblała również moją lewą łapę, ale to w sercu tkwiła strzała. Kiedy tylko to zobaczyłam zaczęłam ciężko dyszeć i upadłam na ziemię. Potem była już tylko ciemność.
Powoli otworzyłam jedno oko.
- Blue! Chyba się budzi!- krzyknęła wilczyca stojąca nade mną.
- Chyba tak, Lyka. Jak się czujesz?
Poderwałam się na równe nogi i spojrzałam na lewą łapę.
- Jak to zrobiliście?- spytałam przerażona.
- Ale... co?- Blue zmarszczył nos.- Znaleźliśmy cię. Leżałaś tutaj. - wskazał łapą na miejsce z którego wstałam - Nie przytomna.
Zakręciło mi się w głowie.To był tylko sen.
- Ja... nic...- zaczęłam i od razu postanowiłam zmienić temat.- Do jakiej należycie watahy?
- Czarnego Słońca. - odparli chórem.
- A jaka jest szansa, że para alfa mnie przyjmie?
Spojrzeli po sobie.
- Chyba całkiem spora.
- Zaprowadzicie mnie do nich?
< Lyka? Blue?>