Czułam jak biegnie. Widziałam, że mi pomoże, a na razie... Uderzyłam
skrzydłami o kajdany, które natychmiast puściły. Zaczęłam biegać i
wzmagać wiatr, który obijał się o ścianki, ale one nie chciały drgnąć.
- Nie wolno. - powiedział i nacisnął mały przycisk. Nagle zaczęło mi brakować tlenu. Położyłam się wdychając łapczywie ostatki.
- Nie zabije cię, nie martw się. A na razie... - spojrzał na feniksy.
- Zostaw! - wrzasnęłam.
- Ooo... pani wojowniczka. - uśmiechnął się.
- Weź mnie, ale zostaw Kate jej towarzyszy i wszystkich innych w spokoju. - powiedziałam. Odstawił łapę od przycisku.
- Dobrze wiec chodźmy. - rzekł. Klatka drgnęła i miałam już lecieć uciec,
ale poczułam jak prąd znów mnie przeszywa, a ona używa magii krwi.
- Nie tak prędko. Nigdzie nie idziesz. - spojrzała na feniksy które, już były
oswobodzone ale jeszcze spały. Zaczęliśmy iść. Leciałam nad ziemią
magią krwi. Nie mogłam wytrzymać, przy tej magii nie można się ruszać i
używać własnej. Byliśmy już daleko, a Kate była już na miejscu.
(Kate?)