Zasnęłam spokojnie... noc bez snów była
idealna. Nagle obudził mnie pisk. Wstałam na równe nogi nie budząc przy
tym Blue. Wyszłam powoli na zewnątrz rozglądając się. Fanta spała
spokojnie. Zaczęłam wychodzić coraz dalej. Kierowałam się do jeziorka.
Szłam powoli ciągnąć skrzydła po ziemi. Teraz słyszałam piękną muzykę
graną na flecie. Znałam te muzykę... przecież nie mogłam zapomnieć gdzie się wychowałam. Stanęłam po kostki w wodzie. Niebieskie skrzydła były
teraz brązowe. Po chwili woda była tego koloru, a skrzydła już normalne.
Nagle moim oczom ukazała się Jessica:
Była aniołem, a to znaczy... Spuściłam wzrok... oznacza że umarła. Po policzku płynęły mi łzy. Czemu pozwoliłam jej odejść? Miałam do niej wrócić. Anioł klęknął przede mną i zaczęła do mnie mówić. -Witaj Lyka, mam nadzieję, że mnie pamiętasz. To ja Jessica... - mówiła swoim spokojnym i harmonijnym głosem, którego tak mi brakowało. W ręku miała flet, na którym zaczęła grać. Zamknęłam powoli oczy przypominając sobie jak wyglądała jako człowiek:
Zmieniła się, ale nadal tak jak w dzieciństwie pięknie grała na flecie.
- Jak to się stało?- zapytałam powstrzymując łzy. Jako jedynego człowieka, rozumiałam jej głos a ona rozumiała moja mowę. - Gdy uciekłaś z niewoli mnie pogrążono w nędzy i cierpieniu.Ludzie nie byli dla mnie mili. Lecz tak jak ty uciekłam. Długo nie pożyłam w tym złym i okropnym mieście. Siedziałam często sama, tęskniąc za tobą i grając na moim flecie. Ale za każdym razem brakowało mi ciebie Lyka... nawet, gdybyśmy były w największej nędzy, chciałam, żebyś była obok z tymi swoimi niebieskimi skrzydłami. - powiedziała uśmiechnięta. Wzięła moją łapę do swojej twazry z wtuliła się w nią. Uśmiechnęłam się nie mogąc przestać płakać. Łzy leciały mi same bez powodu... Czułam jej spokojny oddech i słyszłam jej od dawna pożadany głos. (Blue?) |
||