Promienie słońca świeciły przez szparę w mojej jaskini... ej, zaraz
jaskini? Jak ja się tu znalazłam? Nagle przypomniałam sobie cały
wczorajszy dzień. Pewnie Alkivo musiał mnie tu przynieść kiedy zasnęłam.
Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Wczorajszy dzień był wspaniały. Gwiazdy
były przepiękne, pewnie przy ich oglądaniu zasnęłam. A więc to tak.
Raptem przypomniało mi się, że przecież umówiłam się dziś z Alkivo.
Wstałam jak porażona piorunem. Było już późno, zaspałam! Pędem pobiegłam
nad strumyk przemyć futro, potem wzbiłam się w przestworza. Poleciałam
nad drzewami, tak że krople wody spadły na ich liście. Zadowolona
zmaterializowałam się na ziemi. Teraz byłam sucha, ale strasznie
rozczochrana. Prędko zaczęłam układać moje futro, ale nic nie dało się z
nim zrobić. Jęknęłam cicho. Wbiegłam znów do strumyka i znów byłam
mokra. Tym razem po zmienieniu się w wiatr leciałam wolno i spokojnie.
Modląc się w duchu wylądowałam na ziemi z powrotem w swojej postaci.
Poczułam ogromną ulgę widząc że wyglądam teraz o niebo lepiej. Tylko
gdzie jest Alkivo? Jęknęłam. Przemieniłam się w wiatr i poleciałam
wysoko, ale z góry nigdzie nie było go widać. Wylądowałam na ziemi i
zaczęłam go wołać. Gdzież on mógł się podziać? Oby tylko nie wyruszył
beze mnie. Obiecałam sobie w duchu, że już nigdy w życiu nigdzie się nie
spóźnię, jeśli teraz go znajdę.
(Alkivo?)
(Alkivo?)