Śniło mi si, że jestem chmurą i okrążam cały świat niosąc deszcz, cień lub po prostu „chodziłem” sobie po niebie. Było to z jednej strony fajne, ale z drugiej strony przygnębiające. Byłem sam i nie miałem z kim pogadać. Tęskniłem za Lyką i watahą…
Nagle się obudziłem. Otworzyłem oczy i zauważyłem Lykę, która wpatruje się we mnie z przechyloną głową. Wystraszyłem się i podskoczyłem, na co ona zaczęła się śmiać.
- Nie strasz mnie tak, bo zawału dostanę. – powiedziałem łapiąc się za serce i uśmiechając szeroko..
- Już czas iść, stroje są gotowe, a twój wywar już czeka. – powiedziała tylko cały czas chichocząc. Poszedłem za nią do kuchni i wypiłem swoją dawkę napoju. Miał dziwny smak. Nie wiedziałem, czy bym go polubił. Podziękowaliśmy serdecznie Asami, pożegnaliśmy się ze smokiem i wyruszyliśmy w drogę.
<Lyka?>