Gdy Lyka już zasnęła, sam powoli zacząłem zasypiać. Byłem wyczerpany, ale szczęśliwy. Odzyskałem swoją ukochaną i poznałem fajnego wilka, który na dodatek był jej bratem. Naprawdę Polubiłem Alkiva. Był zabawny i zwariowany. To skutecznie przywróciło równowagę w moim życiu. Po prostu byłem szczęśliwy. Do watahy nie było już tak daleko, więc mogliśmy trochę sobie pospać; i tak dotrzemy tam przed kolejnym wieczorem. Wtuliłem się więc w Lykę i zasnąłem.
Następnego dnia, późnym rankiem, posprzątaliśmy swoje obozowisko i ruszyliśmy w dalszą drogę. Śniegu już prawie wcale nie było, więc powróciła część zwierzyny. Po drodze więc skorzystaliśmy z okazji i zapolowaliśmy. Po obfitym posiłku poprawiły nam się jeszcze bardziej humory. Byliśmy szczęśliwi, że niedługo będzie koniec naszej wędrówki i będziemy mogli pomieszkać w jednym miejscu. Zastanawiałem się tylko, czy po ślubie z Lyką zostaniemy w watasze, czy wrócimy w nasze tajemne miejsce. Dla mnie było wszystko jedno; byle tylko być ze swoją ukochaną.
Po kilku kolejnych godzinach marszu, w końcu ukazały nam się pierwsze tereny naszej watahy. Byliśmy w domu…
<Lyka? [i to jeszcze jak! :P] >