Zamyśliłam się i podniosłam łapę pod brodę. Spojrzałam na niego oczami profesora. Wyglądało to komicznie, wiec Blue od razu wybuchł śmiechem. Nadal podtrzymywałam powagę, ale w głębi duszy chciało mi się śmiać. Zrobiłam to specjalnie, aby polepszyć humor wszystkim. Gdy skończyłam, nie chcąc ujawnić, że to żart, odwróciłam się od niego z wyrzutem na twarzy. Uniosłam łapę ponad głowę i uderzyłam Blue powietrzem ciskając go do ziemi. Powietrze dawało mi przewagę. Nie dotykając go nawet, pchałam go do ziemi, a on nie dając rady powstrzymać takiej mocy robił, to co wiatru mu "zagrał". Po pięciu minutach mój partner leżał na ziemi. Usidłam naprzeciw niego na wielkim głazie. Mój ukochany otrzepawszy się ze śniegu usiadł z wrażeniem zaskoczenia na twarzy.
- Odpowiedź brzmi tak. - odparłam krótko i jak zadufany w sobie wilk. Blue uśmiechnął się i zza drzewa wyleciała Fanta. Złapała szybkim i gładkim ruchem Blue i wzleciała w powietrze nie dając mu uciec. Spojrzałam w górę nie zmieniając miejsca. W pewnym momencie Fanta puściła mojego ukochanego, a on spadał co mnie zdziwiło w milczeniu. Nagle Blue znikł wodzie. Wytworzył małe tornado wodne i uniósł się w powietrze chcąc zestrzelić Fantę. Jednak mój feniks był już obok mnie. Zeszłam z głazu i podeszłam do toni wodnej. Spojrzałam w nią w milczeniu. Gdy chciałam odejść, poczułam ucisk na nodze. Spojrzałam na nią i zauważyłam wodną mackę. Pociągnęła mnie ona pod wodę. W porę wytworzyłam kule powietrza, w której mogłam oddychać. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie widziałam Blue.
(Blue? Gdzie byłeś?)