To była moja nowa sztuczka. Użyłem mocy cienia, by stać się w miarę niewidzialnym. Dzięki załamaniom światła w wodzie, byłem całkowicie niewidoczny. Podpłynąłem do niej cicho i otarłem się o jej kostkę. Obejrzała się w moją stronę. Rozglądał się dookoła, a ja stałem może z metr od niej. Świetnie się bawiłem. Nagle wpadł mi do głowy fajny pomysł. Zamroziłem wodę wokół nas tworząc wodną bańkę. Wystrzeliłem nas w górę i wyczarowałem tak jakby górę lodową, na której wylądowaliśmy. Wypuściłem z kuli wodę i ujawniłem się. Zacząłem się śmiać. Lyka cały czas miała tą swoją profesorską minkę. Wiedziałem, że żartuje, bo wyczytałem to z jej myśli. Pocałowałem ją w policzek, a ona minimalnie mimowolnie uniosła kąciki ust. Gwałtownie zamieniłem lód w wodę i spadliśmy jak kamienie w lodowatą toń. Zabawa trwa nadal…
<Lyka? ;D>