- Am-Amber! Patrz! - Krzyknęła wpatrując się w gęsty las.
Biegł w naszą stronę z piekielnym uśmiechem. Za nim biegły dwa elfy. Ubrane w ciemne długie płaszcze. Wilk zatrzymał się przede mną.
- Hasa dia in!* - krzyknął i uderzył mnie łapą w twarz. Odskoczyłam.
- Amber! Ratuj! Amber...! - Krzyknęła. Już więcej jej nie zobaczę...
- Nie uchronisz się przed śmiercią! To jest ci pisane! - krzyknął z podziwem i skinął głową do elfa. Podszedł. Podniósł rózgę, wypowiedział zaklęcie. Zamknęłam oczy. Poczułam ulgę, żaden problem nie był już taki jak wcześniej. Otworzyłam oczy, zobaczyłam swoją matkę. Chyba swoją matkę. Czułam coś dziwnego do niej. Podeszłam i przytuliłam się do niej...
<Tak, Amber i Eliot zastały zamordowane przez innego wilka>
Hasa dia in - jakiś tam ciąg liter ;p