poniedziałek, 31 grudnia 2012

Od Mai


Leciałam. Rozkoszowałam się chwilą. Oglądałam świat z góry. Wszystko było takie małe... odległe. Jakby nie dotyczyło mnie, tylko tych małych wilków w dole. Ich problemy, życie. Inna bajka. Lecz ile można? Czy odnalazłam to czego szukałam? Życie odpowie. Zniżyłam lot i zmaterializowałam się przed wilczycą, która nie wyglądała na zdziwioną. Pewnie wiele już w życiu widziała.
- Mogę dołączyć? - zapytałam. Ona tylko skinęła głową. Miałam dość zamętu. Chciałam odpocząć. Pobiegłam. Strasznie lubiłam biegać. To takie jak latanie, tylko że przyziemne. Czuje się wiatr na ciele, wolność. Przede mną pojawiła się rzeka. Usiadłam na kamieniu i patrzyłam w dal. Oczywiście, ten jedyny raz w moim życiu, kiedy jestem wyciszona i spokojna, ktoś przychodzi zawracać mi głowę. Dziwne. Kiedyś wszyscy trzymali się ode mnie z dala. A może to ja trzymałam wszystkich daleko od siebie... Odwróciłam się. Zza krzaka dobiegał szelest, a ja odwróciłam się zobaczyć kto narusza mój święty spokój.

<dokończy ktoś?>

Gorąco powitajmy nową wilczycę Maię!!!























imię: Maia
wiek: 2,5 roku
płeć: samica
status: czarownca
partner/ka: jeszcze nie ma
dzieci: nie ma
rodzina: Żyje w innej watasze
historia: Czy to coś złego być inną? Czy to coś złego mieć inne aspiracje, pragnienia marzenia? Być sobą?
charakter: outsiderka, wojownicza, przekorna, w głębi delikatna i romantyczna.
Jest sobą. Nie obchodzi jej co inni o niej myślą. Żyje po swojemu. W głębi jest wrażliwą marzycielką
moce: Czyta w myślach, umie stać się niewidzialna lub zmienić się w wiatr, którym włada. Pragnie nauczyć się czarnej magii i magii cienia
bóg: Anubis
co go/ją interesuje: Outside. Żyje po swojemu, słucha ciężkiej muzyki i reggae.
czego nie lubi: Nie toleruje kłamstwa i fałszu
steruje: wikisek

Od Blue: c.d. Lyki


Uśmiechnąłem się trochę krzywo. Wydawał się nawet fajny. Cóż, skoro Lyka była szczęśliwa, to ja też. Odzyskałem swoją ukochaną.
- To co, wracamy? – spytałem odwracając się w stronę naszej watahy.
- W drogę. – powiedział Alkivo i razem z Lyką ruszyliśmy w drogę. Schodziło nam się o wiele szybciej niż wchodziło, a żarty i docinki umilały nam podróż. Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już prawie na samym dole. Fanta latała nad nami wirując radośnie. Nagle wszystkim poprawił się humor. Cały dzień chodziliśmy uśmiechnięci i radośni. Wreszcie było po wszystkim.
Wieczorem zatrzymaliśmy się pod wielkim dębem. Rozpaliłem ognisko, a Alkivo zaczął opowiadać różne historyjki. Śmialiśmy się i nie mogliśmy przestać. Wreszcie całe napięcie z nas opadło i mogliśmy spokojnie funkcjonować bez obaw o nasze życie…

<Lyka? ;)>

Od Kate: c.d. Lyki


Nie mal natychmiast po wypiciu tego płynu zerwałam się. Od razu przybyło mi sił.
- Jak się czujesz? - zapytała Lyka.
- Całkiem dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. - Dzięki.
- To co robimy? - zapytała Lyka, a ja spojrzałam na feniksy.
- Bo ja wiem. Może pochodzimy pogadamy albo coś jeszcze innego... - powiedziałam rozmarzonym głosem, a potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

<Lyka?>

Od Lyki: c.d. Kate


Moja przyjaciółka znowu zemdlała. Widocznie lek nie działał na takie mocne straty energii. Miałam jeszcze jedną, ale to ostatnia broń. Bałam się jej użyć, ale cóż, nie mogłam stać bezczynnie. Położyłam Kate na posłaniu i pobiegłam do spiżarni. Wzięłam zielono - niebieską flaszkę i rozpaliłam ognisko. Wlałam zawartość flaszki do garnka i zaczęłam gotować. Płyn, który miał wypić Kate, musiał być gorący.
- Szybciej,szybciej. - szeptałam do garnuszka. Było to trochę dziwne, ale bałam się o przyjaciółkę i chciałam, aby płyn szybciej się gotował. Po 15 minutach wreszcie był gotowy. Szybko nalałam go do kubeczka i podbiegłam do Kate. Zamyśliłam się. Czy na pewno to zrobić? Nigdy nie byłam pewna. Żadna uzdrowicielka, żaden uzdrowiciel i żaden szaman nigdy nie jest pewny, czy nie będzie skutków ubocznych, ale zawsze każdy ryzykował i pomagało. Ja też teraz musiałam zaryzykować. Podałam wywar Kate. Czekałam. Myślałam ciągle o zawartości. Mogło to polepszyć albo pogorszyć jej stan. Czekałam. tylko to mi pozostało.

(Kate? Żyjesz?)

Od Lyki: c.d. Blue: Spotkanie


Blue ciągle mnie pocieszał. Bardzo pomagało mi jego towarzystwo. Nie mogłam jednak w to uwierzyć. Zabiłam ojca.. własnego ojca. Ciągle o tym myślałam zadręczając się jeszcze bardziej. Leczyłam inne wilki. Po zabandażowaniu wszystkich, pożegnaliśmy się. Wilki musiały już wracać do watahy. Podziękowały mi jeszcze na koniec i odeszły. Został tylko jeden. Usiadłam obok Blue i wtuliłam się w niego. Fanta już zabrała ciała, choć sama nie wiem gdzie. Nagle jakiś wilk poprosił mnie o rozmowę. Odeszłam od Blue i poszłam za wilkiem.
- Słucham? - zaczęłam nie wiedząc, o co chodzi.
- Nie poznajesz mnie? - zapytał wilk i pokazał mi swoja twarz, której wcześniej nie widziałam.
- Alkivo! - krzyknęłam szczęśliwa. Mój mały braciszek. Wreszcie go znalazłam. Uścisnęłam go i uniosłam się w powietrze. Mój brat wyglądał tak:



Zaczęliśmy latać jak dzieci. Wreszcie stanęliśmy na ziemi. Blue przyglądał nam się niecierpliwie. Po chwili podeszliśmy do niego.
- Blue, chce ci przedstawić mojego starszego brata Alkivo. - powiedziałam, a mój braciszek podał łapę Blue. Mój ukochany niepewnie odwdzięczył się tym samym.
- Miło cię poznać - odpowiedział.
- Alkivo, jak się tu znalazłeś? - zapytałam zaciekawiona. Przecież to mój brat, coś musiałam o nim wiedzieć.
- Powiem ci, ale potem. Teraz wracajmy.
- Tak, masz racje. A masz watahę?
- Nie. Nigdy nie miałem
- To może chcesz dołączyc do tej, w której jestem
- Oki siostrzyczko. - powiedział i puknął mnie w ramię. -To twój partner?
- Skąd wiedziałeś?
- No wiesz, intuicja
Wybuchliśmy śmiechem. Alkivo się wcale nie zmienił. Nadal był tak samo zabawny i wredny jednocześnie. Bardzo się lubiliśmy w dzieciństwie i choć miałam jeszcze dwie siostry, to jego lubiłam najbardziej.

(Blue? Reakcja?)

niedziela, 30 grudnia 2012

Od Kate: c.d. Lyki


Spojrzałam słabym wzrokiem na Lykę. Czułam, że zaraz głowa mi pęknie. Słyszałam miliony głosów. Jednym z nich był głos Lyki:
- Czy mój brat żyje? Gdzie jest? - słabo się podniosłam i powiedziałam:
- W Troheil. W Piekielnych Górach.
- Gdzie?-zapytała Lyka, a ja pokazałam jej mapę:



- To tam... - powiedziałam i zemdlałam.

<Lyka?>

Od Blue: c.d. Lyki


Lyka wpatrywała się w ciało ojca, a po policzku bezszelestnie płynęły łzy. Delikatnie odwróciłem ją i mocno przytuliłem. Wtuliła się we mnie, a ja głaskałem ją po plecach.
- Ciii.. już wszystko w porządku. Musiałaś… Wszystko będzie już dobrze… - mówiłem do niej łagodnie, aż się całkiem uspokoiła.  Nie patrzyła już do tyłu, tylko przed siebie (albo raczej w dół). Zaraz zeszliśmy na dół, a Fanta latała nad nami dumna ze zwycięstwa ze smokiem. Pomagaliśmy w opatrywaniu rannych (głównie Lyka ;)) i po południu padaliśmy ze zmęczenia. Nadal podskakiwaliśmy na jakiś gwałtowny odgłos; nie mogliśmy uwierzyć, że już jest po wszystkim. Ja nadal nie odstępowałem Lyki ani o krok. Powoli chyba wracała do siebie, ale widać, że ta bitwa ją trochę zmieniła. Nie miałem jej tego wszystkiego za złe. Tej całej podróży, walki, ani zabicia ojca. Wręcz przeciwnie; byłem z niej dumny, że poradziła sobie w tak trudnej sytuacji. Kochałem ją teraz chyba mocniej niż kiedykolwiek przedtem.

<Lyka? ;)>

Od Lyki: c.d. Blue


Spoglądałam na wilka zza grzywki. Co jakiś czas uderzaliśmy w siebie magią i nie tylko. Jednak tak jak ja, mój przeciwnik znał mnie na wylot. To był mój ojciec. Nie wierzyłam, że kiedyś do tego dojdzie. Miałam zabić swojego ojca. Przecież to moja rodzina i ciężko było mi patrzeć jak cierpi. Nie miałam jednak wyboru. Spokojnym krokiem okrążaliśmy któreś z kolei kółko. Wreszcie doszło do prawdziwej walki. Wilk skoczył na mnie, jednak ja się obroniłam. Uderzyłam go z wielka mocą na co on zawył.
- Nieźle. - powiedział spoglądając na Blue - Ale czy on ma tyle mocy co ty?
Po tych słowach mój ojciec zaczął biec w stronę Blue. Mój partner uderzał wodą, ale ja wiedziałam, że coś muszę zrobić. Wzleciałam w powietrze i wyprzedziłam go.
- To na mnie ci zależy, więc zostaw moich bliskich!! - krzyknęłam do ojca. On się zatrzymał. Spojrzał na mnie przelotnie i uśmiechnął się złowrogo. Znałam ten uśmiech, ten fałszywy uśmieszek. Zaczęłam na niego biec wytwarzając po obu moich stornach smugi powietrza. Były one mocne i wiedziałam, że powaliłby by smoka. Nie myśląc o niczym, biegłam. Spojrzałam przez chwile na Fantę. Ta walczyła ze smokiem wytrwale, ale ciężko było określić kto wygrywa. Znów zwróciłam wzrok na ojca. Stał on bezwładnie. Nie bronił się ani nie miał zamiaru. "Co ten podstępny lis sobie myśli?" przeszło mi przez myśl, jednak odgoniłam ją. Zatrzymałam się o trzy metry od basiora. Spojrzałam mu w oczy. Były czerwone jakby, przesiąknięte krwią. Nadal nie znając planu ojca, czekałam. Drażniła mnie cisza, która zapadła wokół nas. Przyglądałam się mu z niedowierzaniem. Kiedy byłam szczeniakiem, byliśmy szczęśliwi. To znaczy do czasu, kiedy nas rozdzielono, ale to bez znaczenia. Teraz on się zmienił. Wyglądał inaczej i zachowywał się inaczej. Po prostu się zmienił. Wreszcie nie wytrzymał. Mocą ognia natarł na mnie. Ominęłam go bez ran. Uderzyłam powietrzem najmocniej jak potrafiłam. Ojciec wytworzył schodki do góry, a ja za nim. Wreszcie byliśmy w powietrzu, gdzie miałam większe szanse. Umiałam latać i strzelać powietrzem, co dawało mi fory. Ojciec nagle się uśmiechnął. Uniósł łapy w powietrze i uderzył w koło, na którym staliśmy. Poczułam prąd, który przechodził przez moje ciało. Krzyczałam wniebogłosy. W pewnym momencie uświadomiłam sobie jedno. Jeśli się poddam, on dorwie Blue i Fantę i wilka, któremu pomagaliśmy. Uderzyłam powietrzem w piorun i przekierowałam go na ojca. On padł na ziemie. Leżał prawie martwy.
- Lyka... - wyszeptał. - Nie zabijesz ojca...
- Nie znasz mnie na tyle. - odpowiedziałam. Chciałam go wypytywać, ale jeśli on jeszcze raz wstanie i mnie zaskoczy, to coś może się stać. Uderzyłam powietrzem aż zatrzęsła się ziemia. Spojrzałam na ciało martwego ojca. Poleciał mi łza. Wiedziałam, że to musiało się stać, ale nie chciałam, żeby z mojej reki. Jednak z mojej. Spoglądałam jeszcze chwile na ojca. Nagle obok mnie pojawił się Blue.
- To było dla wszystkich straszne. - powiedział i pocałował mnie. Spuściłam wzrok. Spojrzałam jeszcze tylko na Fantę. Mój feniks przyniósł ciało zabitego smoka i położył je obok ojca.

(Blue? pocieszenie?)

Od Lyki: c.d. Kate


Spojrzałam na padającą przyjaciółkę. Wytworzyłam wir powietrza który delikatnie położył Kate na ziemi. Na szczęście przy upadku nic jej się nie stało. Szybkim krokiem podeszłam do przyjaciółki. Sprawdziłam czy jej serce bije. Na szczęście biło. Padła z powodu wycieczenia. Moc, której użyła, bardzo ją osłabiła, a ona nie chciała się poddać i padła nie mogąc już nic zrobić. Po ustaleniu, co trzeba zrobić pobiegłam do oddzielnego pokoju. Tam trzymałam eliksiry, wywary i kwiaty, których nie mogłam zrywać zimą. Spojrzałam niespokojnie na flaszki. Przesuwałam wzrok po kolejnych etykietkach. Wreszcie znalazłam Eliksir Mocy. Szybko porwałam flaszkę i otworzyłam. Wilk w takim stanie nie wiadomo ile przeżyje. Szybko wlałam do kubeczka i podałam Kate. Po chwili moja przyjaciółka powoli się podniosła.

(Kate? Jak sie czujesz?)

Od Blue: c.d. Lyki: Tchórz


Walka zaczęła się dopiero rozkręcać. Lyka zaczęła walczyć z jednym wilkiem, a Fanta ze smokiem. Reszta ruszyła na mnie. Ludzie: dziesięć wilków na jednego?!? To już lekko przesada. Słabsze osobniki odpadły już na samym początku, więc teraz zostały tylko twardsze sztuki. Na szczęście moc cienia dawała mi niezłą przewagę, bo moi przeciwnicy mieli tylko magię czterech żywiołów i jakiś polepszone eliksirami sprawności fizyczne takie jak siła, czy szybkość. Mi jednak nie dorównywali. Tu jednego przebiłem lodowym oszczepem, tu drugiemu przegryzłem tchawicę, tu trzeciemu porozrywałem flaki. Ostra jatka. Jeden basior ze zwiększona siłą grzmotnął mnie w bok i chyba połamał ze dwa żebra. Pisnąłem cicho, ale zaraz zacząłem znowu nacierać, próbując nie nadwyrężyć jeszcze bardziej żeber i ran. Kilku z nich otoczyło mnie, ale wodne tornado z lodowymi ostrzami skutecznie ich „unieszkodliwiło”. Zostało pięciu. Plus basior, który walczył z Lyką. Markował, unikał i nacierał jak wściekły, ale moja partnerka nie pozostawała mu dłużna. Lekko uspokojony tą sprawą rzeczy, zacząłem nacierać na resztę. Jeden z nich, największy i najlepiej utalentowany magicznie, chował się za resztą i prawie wcale nie atakował. Gdy przegryzłem gardło ostatniemu jego ochroniarzowi, tamten zwiał do lasu.
- Tchórz! – wrzasnąłem. – Chodź tu i walcz jak mężczyzna!! – nic. Pobiegłem w stronę, gdzie zwiał i w końcu go zobaczyłem. Stał na środku polany i przewiercał mnie wzrokiem. Rzuciłem w niego kulą cienia. Zrobił unik. Oddał mi kulą ognia (to była jego moc). Ja również zrobiłem unik. „Bawiliśmy” się tak czekając, aż któryś popełni błąd i mu się oberwie. W końcu miałem dość. Stworzyłem gigantyczną ścianę z cienia i lodu i natarłem na basiora. Padł. Usłyszałem krzyk. Lyka! Popędziłem jak nigdy w stronę odgłosu i wystrzeliłem z lasu. Wilki, którym pomogliśmy w bitwie, zbierały rannych i martwych, a niedobitych przeciwników zabijały. Odszukałem wzrokiem Lykę. Walka trwa.

<Lyka, co się tam dzieje?>

Od Lyki: c.d. Blue: Walka


Usłyszałam straszny dźwięk. Od razu zerwałam się do biegu. Zaczęłam pędzić jak nigdy. Biegłam nie zwracając uwagi na nic. Śnieg prószył mi w twarz. Otrzepywałam się, aby coś widzieć. Co jakiś czas unosiłam się w powietrze. Wreszcie stanęłam na granicy. Zwróciłam się do ciemnej strony. Zobaczyłam walczące wilki. Spoglądałam niepewnie na wszystko. Nie byłam pewna, czy to on. Na środku stał żółto-czarny wilk, a wokół niego dwadzieścia innych. Walczył zacięcie, ale przegrywał. Zabił jednego, ale trzech innych rzuciło się na niego z zaciekłością. Wilk wył, a inne wilki raniły go. Zawyłam z Blue głośno i wyraźnie. Wilki spojrzały na nas. Blue szybko i zwinnie wskoczył na Fantą, a ja zaczęłam biec z prędkością światła.Gdy byłam już blisko uderzyłam w czarnego basiora zabijając go jednych strzałem.Stałam tam, zła jak nigdy. Reszta wilków patrzała na mnie. Słyszałam pogłoski. Byłam dziewczyną, ale umiałam dobrze walczyć. Zaczęłam zabijać wszystkie wilki na jakie się natknęłam. N ie patrzałam na nikogo i nie wahałam się. Uderzałam powietrzem w wilki. One unosiły się w powietrzu, a ja je zabijałam. Piszczały z bólu, co mnie nakręcało. Gdy nie mogłam poradzić sobie na ziemi, wzbijałam się w powietrze i stamtąd strzelałam. I tak w kółko. Miałam przewagę powietrza. Ale nie tylko ja. Fanta walczyłam zaciekle broniąc mnie swoimi skrzydłami. Nie pozwala na skrzywdzenie mnie, ani Blue. Nie poddawała się. Uśmiechnęłam się do niej, a ona spojrzała na mnie z obawą. Wiedziałam, że troszczy się o moje zdrowie, ale ja o to nie dbałam. Walczyliśmy bardzo długo. W mojej głowie miałam tylko jedno słowo: WALKA. Przecież o to chodziło. Tego ode mnie chciał los. Chciał, żebym walczyła. Żebym wygrała. Ilość wilków zmniejszała się w szybkim tempie. Gdy zostało tylko pięć wilków, na niebie pojawił się smok. Fanta wiedząc, że sobie nie poradzimy zerwała się i uderzyła w niego. On padł na ziemie. Mój feniks podleciał do mnie i do swojego przeciwnika. Stała nad nim triumfalnie. Nagle smok złapał Fantę i zaczęła się walka. Zza pleców smoka wyskoczył wilk. Zaczął od razu biec na nas.
- Jest mój. - powiedziałam i zaczęłam również na niego biec. Strzeliłam powietrzem z wielką siła. Zaczęła się walka. Wilk znał moje ruchy, a ja jego. Czy to możliwe, że to mój ojciec?

(Blue?)

Sheily się przeistacza w inną wilczycę!!!



















Imię: Tara
Wiek: 2,2mc (nieśmiertelna).
Płeć: samica
Status: Wojowniczka
Partner/ka: Szuka
Dzieci: Bardzo bym chciała.
Rodzina: Nie wiem czy ktoś przeżył.
Historia: Opowiadam tylko przyjaciołom.
Charakter: Miła, romantyczna, odważna, ambitna, zabawna, czasami wredna, sprytna i podejrzliwa.
Moce: Stop czasu, szybkość, moc słońca ,czytanie w myślach i niewidzialność.
Bóg: Ra
Co ją interesuje: Światło, muzyka, flirt, romantyczne zachody słońca.
Czego nie lubi: Wrednych wilków, wojen i nudnej muzyki.
Steruje: xmozgx101

Od Kate: c.d. Lyki


Spojrzałam na zapłakaną Lykę. W końcu powiedziałam stanowczo:
- Weź się w garść! Jak chcesz mogę sprawdzić, czy twój brat żyje. Tylko się uspokój.
- Dobrze.. - westchnęła Lyka, a ja usiadłam w pozycji medytacyjnej i zaczęłam się przemieszczać umysłem. Widziałam walkę. Wielką walkę. Nagle jasny promień wskazał mi jednego z basiorów. Po walce podeszłam do tego basiora i zapytałam:
- Czy jesteś bratem Lyki?
- Tak. - odpowiedział i nagle złe duchy opętały moje myśli. Nie mogłam jednak otworzyć oczu, bo nie dowiedziałabym się gdzie jest. Chciałam żeby Lyka wszystko wiedziała. W końcu bezsilnie padłam...

<Lyka?Co zrobiłaś?>

sobota, 29 grudnia 2012

Od Lyki: c.d. Kate


- A tak jakoś mi się przypomniało. - odpowiedziałam i spuściłam smutno wzrok. Przypomniał mi się mój brat. Posmutniałam naprawdę mocno.
- Co jest? - zapytała moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią smutno. Nie wiedziałam, czy jej powiedzieć.
- Miałam brata i chyba jeszcze mam. Miałam straszną przeszłość. Miałam brata i nie wiem czy jeszcze żyje. - odpowiedziałam i lekko się rozpłakałam. Straciłam brata, a może nie. Nie wiedziałam sama co myśleć. Spoglądałam co jakiś czas na Kate.
- Przykro mi. -pocieszała mnie moja przyjaciółka.
- Nie! - krzyknęłam. - To była moja wina! To przeze mnie może zginął!
Krzyczałam tak uderzając powietrzem. Wreszcie się uspokoiłam usiadłam i rozpłakałam się.

(kate? zrobiłaś coś?)

Od Blue: c.d. Lyki


Spojrzałem na krajobraz i westchnąłem tylko. Położyłem się obok Lyki i zamknąłem oczy. Źle się czułem po naszej kłótni. Wiem, że robi to dla mnie, ale powinna zrozumieć, że ja też się o nią strasznie martwię. Wątpiłem, czy wszyscy wyjdziemy z tego cało. Miałem strasznie złe przeczucia. Miałem jednak zamiar wyprowadzić z tego Lykę całą. Choćby nie wiem co.
Następnego dnia nie próbowałem już odwieść Lyki od pomysłu dalszej drogi. Rozumiałem ją. Ale to nie zmieniało faktu, że odtąd nie miałem zamiaru odchodzić od niej choćby o krok. I tak robiłem. Szliśmy w górę czując jak powietrze powoli gęstnieje. W powietrzu czuło się napięcie, które nie było tak wyczuwalne jak we wcześniejszej podróży. Polowaliśmy wczoraj, aby dzisiaj być w pełni sił, więc teraz się już nigdzie nie zatrzymywaliśmy, chyba że po to, by się napić. W końcu dotarliśmy na szczyt.
- I co teraz? – spytałem cicho. Nagle powietrze przedarł straszliwy odgłos…

<co to będzie, Lyka?>

Od Kate: c.d. Lyki

Byłam szczęśliwa, że miałam przyjaciółkę. Nigdy nikogo nie miałam. Zawsze byłam samotniczką i marzycielką. Rozmyślając tak nie zauważyłam jak z wody wytworzyłam malowniczy znak. Otrząsnęłam się dopiero jak Furia zaczęła latać wokół niego i co chwila chlapiąc mnie nią. Lyka śmiała się do łez gdy zobaczyła, że wyglądam jak opierzona kura.
- Bardzo śmieszne. - powiedziałam gdy się ogarnęłam.
- Kate?
- Tak?
- Znasz Kirę?
- Pewnie, że znam! Mój brat jest jej partnerem.
- Ach no tak.
- Czemu pytasz?

<Lyka?>


Od Lyki: c.d. Blue: Dwie strony medalu


Spojrzałam na niego. To co powiedział było piękne, ale nieprawdziwe. Musiałam go zgasić wiec to zrobiłam.
- Nie Blue, nie. Ja muszę tam iść i jeśli nie chcesz iść ze mną... to wróć...odejdź. - powiedziałam wkurzona wyrywając mu się. On tylko patrzał na mnie błagalnym wzrokiem, który zignorowałam. Musiałam iść. Coś kazało mi nie poddawać się. Szłam w milczeniu rozmyślając o wszystkim i o niczym.
- Zawróćmy... - zaczął Blue, ale nie chciałam się z nim kłócić. Musiałam mu powiedzieć prawdę. Po prostu musiałam.
- Nie. - odpowiedziałam nie przestając iść dalej.
- Czemu? W ogóle czemu tam idziesz? - wypytywał mnie Blue, a ja się do niego odwróciłam szybko ale zła.
- Wiesz czemu?
- Oświeć mnie.
- Bo jeśli zawrócę nie przeżyjesz. Robię to dla ciebie. Duch, którego spotkałam w śnie powiedział, że jeśli zawrócę, nie dożyjesz kolejnego dnia, a ja ciebie nie chce stracić. Rozumiesz? Nie chcę.-mówiłam zirytowana. Mój ukochany spojrzał na mnie zawstydzony. Wyszeptał coś, a ja się odwróciłam gwałtownie i zaczęłam szybko maszerować. Wreszcie dotarliśmy do największej z gór. Spojrzałam do tyłu, gdzie malowały się piękne i zachwycające widoki miłego otoczenia. Spojrzałam po chwili na przód. Tam malowała się złość, strach i nienawiść. Świat był tam zły i niemiły. Szary i straszny. Po prostu niebezpieczny.
- Dwie strony medalu... - powiedziałam spoglądając znów na miłą stronę świata. Położyłam się, bo wiedziałam, że z rana będzie mnie czekała walka.

(Blue?)

Od Lyki: c.d. Kiry


Odczytałam jej myśli. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Była moją najlepszą przyjaciółką. Bez niej nie chciałabym mieć nikogo. Ucieszyłam się też na myśl o tym, że moja najlepsza przyjaciółka ma partnera. Znałam go tylko z widoku, ale pasowali do siebie. W sumie jeszcze go nie poznałam, ale miałam nadzieje, że kiedyś poznam. Rozmawiałyśmy tak długo, jednak nasze rozmowy przerwał wlot Fanty do jaskini. Spojrzałam na nią zdziwiona. Usłyszałam czyjeś kroki na zewnątrz. Spojrzałam ze stresem za wyjście i na Fantę. Mój feniks był cały podrapany i okaleczony. Wiedziałam, że zabranie tego kwiatu było niebezpieczne, że będą szukać zemsty, ale czy muszą akurat teraz, w tym miejscu?! Musiałam pomóc Fancie. Nie dam im teraz uciec. Mój feniks przez nich jest teraz okaleczony. Wybiegłam na zewnątrz. Spojrzałam na grupę niebezpiecznych i ogromnych wilków. Fanta stała obok mnie. Czekałam na ruch przeciwników oraz na Kirę.
- Czy ona mi pomoże? - zapytałam cicho samą siebie.

(Kira? pomożesz?)

Od Lyki: c.d. Kate


- Marzenia... - powiedziałam, a moja przyjaciółka wybuchła śmiechem. Zrobiłam to samo. Byłam szczęśliwa, że mam przyjaciółkę. Była wspaniała, ale najlepsza i tak zostanie Kira. Poznałam ją na początku i od razu polubiłam. Wpatrywałam się w dal, w przestrzeń przede mną. Nagle Fanta zaczęła mnie trącać domagając się zabawy. Zaczęła mnie szturchać i piszczeć. Uśmiechnęłam się do niej, ale nie chciałam wstać. Po chwili leżałam na ziemi, a nade mną stała Fanta. Kate śmiała się, a Fanta tylko głupio się patrzyła. Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ej! - powiedziałam ze śmiechem. Uderzyłam powietrzem odpychając mojego feniksa. Wiedziałam, że nic jej się nie stanie. Uniosłam się w powietrze i wytworzyłam kulę. Oba feniksy zaczęły latać wokół mnie. Wyglądało to bajecznie. Kate patrzała na to jak by była w bajce. Spoglądałam na nią i na feniksy. Nagle kula zaczęła przybierać kolory tęczy. Ja utrzymywałam kule, a kolory się mieniły. Po piętnastu minutach fantazji, wylądowałam na ziemi, a obok mnie feniksy. Jednak Furia szybko podleciała do Kate. Fanta stała obok mnie i zaczęła się łasić. Odwzajemniłam jej się głaszcząc ją po główce.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałam. - mówiła uradowana Kate. Uśmiechnęłam się do niej pewnie i szczerze.

(dokończysz Kate?)

Od Blue: c.d. Lyki


Tego już było za wiele. Nie wytrzymałem i wybuchłem:
- Bo się boję! Bo nie chcę, żebyś tam szła, bo nie chcę cię stracić, bo boję się, że co tam może czyhać, zabierze cię ode mnie i już nigdy więcej cię nie zobaczę! Bo martwię się o ciebie i o Fantę, bo cię znam! – im dłużej mówiłem, tym bardziej się nakręcałem. – Bo wiem, że ty też się boisz, bo nie chcę żebyś tam szła!!
- Blue, ja… - zaczęła, ale nie dałem jej dokończyć. Złapałem ją za ramiona i spojrzałem jej w oczy.
- Nie Lyka! Ja chcę odzyskać swoją ukochaną! Radosną, szczęśliwą i uroczą waderę, która zawsze poprawia mi humor, z którą chcę się ożenić i z którą chcę spełnić resztę życia! Ona jest w tobie, tylko nie chcesz jej wypuścić! Lyka, ja cię nie mogę znowu stracić!!

<Jak zareagujesz Lyka?>

Od Kiry


Było rano. Wróciłam już z Raiserem do watahy. Poszłam do swojej jaskini, a on do swojej. Kiedy już ją uprzątnęłam, postanowiłam poszukać Lyki. Gdy wreszcie ją odnalazłam, siedziała trochę smutna patrząc na las.
- Hej, Lyka ! - przywitałam się.
- Oo.. Hej. Słuchaj chciałam cię przeprosić za tamto wtedy. Nie chciałam cię urażać tylko pocieszyć, dać nadzieję...
- Ooo... - wzruszyłam się. - Jesteś cudowną, moją najlepszą przyjaciółką. Bardzo cię lubię. Posłuchaj teraz... - opowiedziałam jej całą historię.
- O mój boże!!! To cudownie! - wykrzyknęła. Potrąciłam ją lekko ze śmiechem.
- To wszystko przez ciebie, wykrakałaś !! - uśmiechnęłam się. Pogadałyśmy, powymieniałyśmy się nowymi informacjami, plotkami... Jak to dobrze mieć przyjaciółkę - pomyślałam.

< Jak chcesz to możesz dokończyć Lyka, ale nie musisz >

Od Kate: c.d. Lyki


Nie wiedziałam co robić. Najchętniej pogapiłabym się w chmury.
- Może... może pójdziemy w takie moje miejsce? - Lyka zgodziła się i dotarłyśmy tu:



Usiadłyśmy z Lyką pod jednym drzewem i zaczęłyśmy rozmawiać. Nagle Lyka zapytała:
- Jaki jest twój wymarzony chłopak?
- Cóż... powinien być odpowiedzialny, mądry, cierpliwy, zabawny, odważny, silny i... nie wiem.-powiedziałam i wybuchnęłyśmy śmiechem.

<dokończysz Lyka?>

piątek, 28 grudnia 2012

Od Lyki: c.d. Kate


Furia wleciała do jaskini. Feniksy spoglądały na siebie z zaciekawieniem. Obserwowałam je ciekawie. Wyglądały słodko. Zwróciłam wzrok na Kate. Było mi wstyd za Fantę. Ona mnie broniła i nie chciała zrobić Kate krzywdy.
- Kate. - zaczęłam raźniej i wesoło.
- Lyka. Jak one słodko wyglądają. - odpowiedziała na moja zaczepkę. Uśmiechnęłam się do niej w odpowiedzi.
- Przepraszam za Fantę. Ona chciał mnie bronic i nie chciała ci zrobić krzywdy... - mówiłam, ale moja przyjaciółka mi przerwała.
- Nic się nie stało, rozumiem. - odparła i wybuchłyśmy śmiechem. Bardzo ją polubiłam. Rozmawiałyśmy długi czas, a feniksy poszły się bawić na zewnątrz. Co jakiś czas patrzyłam na ranę Kate. Zmieniałam jej opatrunek i smarowałam maściami. Rana choć powoli goiła się. Dawałam Kate rady, a ona z uwagą ich słuchała.
- Czyli masz partnera? - zapytała, gdy przeszliśmy do tego tematu.
- Tak, Blue. Jest słodki. - odpowiedziałam uradowana. Wiedziałam, że Kate nie ma partnera i szkoda mi jej było. Chciałam żeby miała jak najlepiej, ale ja nie stwarzam chłopaków. Żartowałyśmy na ten temat długo. Śmiałyśmy się bez przerwy. Była naprawdę fajną i miła przyjaciółka. Bardzo byłam szczęśliwa, że zostałyśmy przyjaciółkami.
- Co robimy? - zapytałam przyjaciółkę stwierdzając, że może już chodzić. Byle nie nad wodę.

(Kate?)

Od Kate; C.D Lyki


- Z chęcią. - powiedziałam i wciągnęłam rękę, aby pogłaskać Fantazję, ale ona mnie ugryzła. Jednak szybko zwróciłam się do niej (chodzi o Fantazję). Lyka przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- Przepraszam. - Fantazja spojrzała na mnie z pogardą, a ja wyczytałam z jej myśli: ,,Myślisz, że ci wybaczę?" Jednak wiedziałam, że mówi to z nie pewnością. Odezwałam się więc.
- Aequum est peccatis veniam poscentem reddere rursus. - Fantazja przekrzywiła łepek, a Lyka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Co to znaczy?
- Słusznie jest przebaczać winy proszącym o przebaczenie. - odpowiedziałam, a Fanta powiedziała: ,,Zastanowię się." Razem z Lyką roześmiałyśmy się z ,,łaskawości" Fanty kiedy nagle do jaskini wpadła...
- Furia! - krzyknęłam uradowana, a ona spojrzała na Fantę z zainteresowaniem. Fantazja również się jej przyglądała.

(dokończysz Lyka? )

Od Lyki: c.d. Blue: Szczyty



- Jesteś tego pewna? - zapytał Blue. Pokręciłam tylko głowa i wyrwałam łapę. Nie chciałam myśleć o zakończeniu tej podróży. Wstałam i ruszyłam w góry. Szliśmy przez cały dzień. Nie chciałam się poddać. Musiałam iść dalej... wgłąb. Spoglądałam raz po raz na Blue. Mój kochany wilk był zmęczony tą podróżą. Chciałam go zawrócić, ale on zaprzeczał za każdym razem. Byłam poważna i nie chciałam rozmawiać. Fanta szła przygnębiona i smutna, ale gotowa do ataku. Na noc zatrzymywaliśmy się w jaskiniach. Rzadko mieliśmy ogniska. Nie było drzew, wiec nie mogliśmy rozpalić ogniska. Po dwóch dniach i trzech nocach wreszcie dotarliśmy do pierwszego szczytu. Byliśmy na górze. Weszliśmy do jaskini i znaleźliśmy drewno. Rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy koziołka, którego upolowaliśmy niedaleko. Było zimno i padał śnieg. Wszędzie było widać biały puch. Spoglądałam na zewnątrz groty leżąc w objęciach Blue. Humor jeszcze mi nie wrócił, ale już czułam się spełniona. Jednak los chciał, żebym szła dalej i dalej. Nie mogłam się z nim kłócić. Wreszcie zasnęłam spokojnym snem. Spałam bez snów. Nie śniłam o niczym. Miałam przed oczami pustkę i ciemność.

-------------------------- Następny dzień--------------------------

Wstałam z samego rana, nadal niespełniona. Śnieg przestał już padać. Jednak biały puch był wszędzie. Blue jeszcze spał, a Fanta jeszcze leżała, ale już z otwartymi oczami.
- Fanta. - wyszeptałam, a feniks podszedł do mnie skulony. Chciałam poprawić sobie humor bawiąc się z moja towarzyszka. Zaczęłam się z nią bawić jak nigdy. Długo już tego nie robiłam. Gdy Blue wstał, wyszliśmy na zewnątrz. Było zimno, ale ja się tym nie zrażałam. Szliśmy dalej dreptając i zostawiając ślady w śniegu. Łatwiej łapało się zwierzynę, gdyż zostawiały one ślady. Gdy byliśmy już niedaleko celu. Blue zaczął marudzić.
- Czemu tak marudzisz? - zapytałam z wyrzutem.

(Blue?)

Od Lyki: c.d. Kate


- Kate, wiem, że obwiniasz siebie, ale widząc wilka w niebezpieczeństwie, nie mogę go tak zostawić. Nikogo bym tak nie zostawiła. Nigdy. - powiedziałam i poleciała mi łza. Ciszo bezszelestnie, ale jednak Fanta to zauważyła. Przytuliła mnie i zwróciła się niebezpiecznie do Kate. Spoglądała na Kate zdenerwowana.
- Ale, Lyka, to moja wina. Nie musiałaś... - chciała dokończyć, ale przerwałam jej.
- Nie. Będę bronić każdego wilka i nie mogłam cie zostawić. Ja? Mi nic nie jest. Małe, niewidoczne rany. -odpowiedziałam podając jej wywar. Ona uśmiechnęła się do mnie i wypiła lekarstwo. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Fanta patrzyła na Kate zła. Czułam się szczęśliwa i dumna z tej walki, ale wiedziałam, że wataha może być zagrożona. Siedziałyśmy rozmawiając i śmiejąc się bez przerwy.
- Kate? - zaczęłam po chwili ciszy.
- Tak?
- Zostaniesz moją przyjaciółką?

(Kate?)

Od Kate: c.d. Lyki


Spojrzałam na ranę Lyki.
- Przepraszam. Boli? - zapytałam, a Lyka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Trochę boli. A za co przepraszasz?
- Za to, że przeze mnie jesteś ranna. - Lyka chciała coś powiedzieć, ale ja ją uprzedziłam.
- Nie powinnaś mnie ratować.
- Jak to?! Przecież oni prawie odebrali ci magię!
- Magia magią. Ale ty mogłaś stracić życie. - Lyka spojrzała na mnie niewiele rozumiejąc.
- Mnie nic by się nie stało, gdyby odebrali mi magię. No może trochę bym pocierpiała, ale teraz wataha jest w niebezpieczeństwie.

< dokończysz Lyka?  >

Od Blue: c.d. Lyki


Spojrzałem na Lykę. Była wystraszona i wiedziałem, że nie jest jeszcze gotowa na to, co tam się znajduje.
- Dobra. – powiedziałem i rozpaliłem ognisko. Zrobiłem nam mini posłanie i położyliśmy się na nim patrząc w płomienie. Miałem wątpliwości co do tej wyprawy. Wydawało mi się, że czyha tu na nas coś złego. Coś bardzo złego. Im bliżej byliśmy gór, tym bardziej to uczucie się nasilało. Coraz mniej mi się to podobało. Przytuliłem mocno Lykę i pocałowałem ją w czoło. Spojrzała na mnie. Znowu miała ten nieobecny wzrok. Chciałem odzyskać swoją radosną, zabawną i szczęśliwą ukochaną. Wilczycę, z którą chcę spełnić resztę życia.
Następnego dnia posprzątaliśmy nasze obozowisko i już mieliśmy wyruszyć w drogę, gdy chwyciłem Lykę  za łapę i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Jesteś tego pewna?

<Lyka? Jaka będzie twoja odpowiedź?>

Od Lyki: c.d. Blue: U podnóża gór


Na horyzoncie rysowały się góry, jednak byliśmy jeszcze dosyć daleko. Leciałam w zamyśleniu, poważna. Fanta też zrobiła się poważna. Zawsze jak ja byłam, to ona też. Lecieliśmy tak przez chwile, gdy nagle poczułam ucisk w głowie.
- Wyląduj!! - powiedział jakiś głos w mojej głowie. - Wyląduj albo on zginie.
Spojrzałam na Blue. Nie chciałam, żeby coś mu się stało. Nie myślałam nad tym długo. Szybko zniżyłam lot, a Fanta za mną. Nie wiedziałam co myśleć o tym głosie. "Skąd on się wziął?" pytałam sama siebie, ale nie znałam odpowiedzi. Wreszcie wylądowaliśmy. Blue wypytywał mnie o wszystko, jednak nie chciałam o tym mówić. Zaczęliśmy iść w stronę gór. Szłam w milczeniu, a Fanta skulona dreptała obok mnie. Wreszcie byliśmy u podnóża gór. Spojrzałam przerażonym wzrokiem na góry. Przełknęłam ślinę i zadrżałam:
- Zrobimy tu obóz na noc, a z samego rana wyruszymy.

(Blue? Co ty na to?)

Od Blue: c.d. Lyki: Do celu


Martwiłem się o nią. Często zdawała się nieobecna duchem. Wykonywała różne czynności mechanicznie. Chodziła zamyślona i poważna. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do celu, by odzyskać swoją ukochaną. Czasami udało mi się wyrwać ze stanu otępienia, porozmawiać z nią, pożartować… ale zaraz znowu jej wzrok stawał się nieobecny, a mina poważna. Jednak nie miałem zamiaru jej zostawić. Wręcz przeciwnie. Coraz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, że muszę z nią zostać za wszelką cenę.
Następnego dnia, znowu wyruszyliśmy w drogę. Ja leciałem na Fancie a Lyka prowadziła. Była jak w transie. Ale ją rozumiałem. Musiała lecieć, to niech lecie, ale ja razem z nią. Nie ruszę się od niej ani na krok.
Nagle na horyzoncie zamajaczył widok gór…

<Lyka? Jaki był cel porróży?>

Od Lyki: c.d. Blue: Wędrówka


Siedzieliśmy tak dosyć długo. Kochałam go najmocniej jak umiałam. Nagle poczułam jak coś każde mi iść. wstałam, rozkładając skrzydła. Blue odwrócił się do mnie zdziwiony.
- Gdzie idziesz? - zapytał mój ukochany.
- Może to dziwnie zabrzmi, ale góry mnie wzywają. - odpowiedziałam nie odwracając się. Zebrałam wszystkie wywary i kubeczki i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Mój ukochany zaczął iść za mną. Wiedziałam, że mnie nie zostawi samej, wiec nie zaprzeczyłam. Szliśmy spokojnie przez korytarz ognia. Byliśmy w kuli powietrza. Ogień spływał po niej nie dochodząc do nas. Gdy byliśmy po drugiej stronie, otrzepałam się z kurzu i wskoczyłam do wody nie zwracając uwagi na Blue. Płynęłam spokojnie i powoli. Gdy wynurzyłam się stałam obok Fanty. Od razu poleciałam do jaskini, żeby zostawić pakunki. Odkładając bandaże natknęłam się na Blue który przestraszył mnie, stojąc za mną.
- Chodźmy. - odparłam i Fanta wzięła na plecy Blue. Lecieliśmy tak przez cały dzień. Nie za szybko, ani nie za wolno. Jednak droga była trudna i długa. Na noc zatrzymaliśmy się pod pobliskim drzewem. Rozpaliłam ognisko, a Fanta obserwowała okolice.
- Do gór jeszcze długa droga. - zaczęłam spokojnie mając na uwadze bezpieczeństwo Blue. Nie chciałam, żeby coś mu się stało i wolałam żeby zawrócił.
- Nie. Nie zawrócę i nie zostawię cie samej. - odpowiedział i pocałował mnie. Przewróciłam oczami i położyłam się.
- Przynajmniej mogę próbować. - powiedziałam zmęczona. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Mój kochany wilk zrobił to samo. Wstałam rano radosna i widząc już nie śpiącego Blue, też wstałam.
- Może tu zostaniemy? - zapytał mnie Blue.
- Możemy na chwilę się tu zatrzymać, ale tylko na chwile. - odpowiedziałam i poszłam na polowanie. Blue podążając za mną wystraszył mnie, pojawiając się znikąd. Polowaliśmy zaciekle, ale zwierząt było mniej z powodu ochłodzenia. Musieliśmy jednak dotrwać parę dni, aż dotrzemy do gór. Coś mnie wołało, żebym tam poszła. Musiałam się dowiedzieć kto, albo co to. Nie miałam zamiaru się poddać.

(Blue?)

Uwaga!!!

Powstała właśnie nowa zakładka "Szamanka". Jest tam lecznica naszej szamanki i wszystkie jej obowiązki i zadania. Są też tam napisane w jakich sytuacjach do niej chodzimy i jaki wpływ szamanka ma życie naszej watahy.

Więcej na stronie "Szamanka"

Pozdrawiam

Kaytlin :)

Od Blue: c.d. Lyki


Trochę mnie męczyło już to ciągłe padanie i wstawanie. Na szczęście Lyka znalazła już sposób na niedobór mojej życiowej energii. Wstałem, lecz zachwiałem się. Moja ukochana patrzyła na mnie z napięciem, ale już nie padłem. Chwiejąc się podszedłem do niej i spojrzałem w oczy.
- Lyka… - powiedziałem i przytuliłem ją mocno.
- Blue. Jak się czujesz? – spytała cicho uśmiechając się.
- Dobrze. Dzięki tobie. A ty jak się czujesz? – spytałem patrząc jej w oczy.
- Świetnie. – powiedziała.  Nagle dostrzegłem ranę na jej ramieniu, z której sączyła się krew.
- Kłamczucha. - Powiedziałem z  lekkim uśmiechem i oczyściłem jej ranę. Może nie byłem uzdrowicielem, ale znam się na podstawach. Zabandażowałem jej ramię.
- Dziękuję. – powiedziała.
- Nie. To ja ci dziękuję. – powiedziałem i pocałowałem ją. – Uratowałaś mi życie.
- Po tym jak ty ocaliłeś moje. – powiedziała uparcie. Zaśmiałem się cicho i ją pocałowałem.
- Kocham cię, wiesz? – powiedziałem.
- Wiem. Ja ciebie też. – odparła.

<Lyka?>

Od Lyki: c.d. Blue


- Blue! - powiedziałam uradowana, ale mój najukochańszy znów zamknął oczy. Lek nie działał. Nie miałam pomysłu, wiec szybko zawróciłam Fantę do jaskini. Miałam tam swoje leki, które na pewno by pomogły. W stresie ciągle pośpieszałam Fantę, lecz ona była na mnie zdenerwowana. Serce Blue biło teraz szybciej i wyraźniej. Lek pomógł, ale nie do końca. Miałam jeszcze jeden pomysł. Poprosiłam Fantę, aby podleciała nad rzekę. Weszłam z Blue pod wodę i przedostałam się przez korytarz z ognia. Było bardzo ciężko, ale przedarłam się bez problemów. Gdy byłam w jaskini pod wodą, pobiegłam po jeden z kamieni. Zrobiłam wywar, jednak nie był zbyt dobry. Z liści zrobiłam kubeczek i podłam wywar Blue. Wypił go, a potem wstał z wielką siłą i szybkością. Ale ponownie padł. Nie wiedziałam, co się stało. Ta choroba była naprawdę mocna i niepokonalna. Z mojego ramienia płynęła krew, ale ja się tym nie przejmowałam. Musiałam mu oddać część mocy. Zrobiłam wiec wywar i dodałam do niego swojej mocy. Słaba, z powodu utraty mocy, podłam mu napój. On wybił go szybko, gdyż było to dosyć dobre. Sobie zrobiłam wywar mocy, który chronił mnie przed padnięciem z wyczerpania. Blue powoli próbował wstać.

(Blue?)

Od Lyki: c.d. Kate


Chodziłam przez las, gdy nagle usłyszałam wycie. Wiedziałam, że to ktoś z watahy, wiec szybko pobiegłam w miejsce skąd dochodziły odgłosy. Położyłam się na ziemi za krzakami i obserwowałam co się działo. Pięć ogromnych wilków napadło na Kate. Spoglądałam jak dwa największe wilki pochylają się nad wpół żywa Kate. Trzy pozostałe obserwowały, czy nie ma intruzów. Słuchałam ich rozmowy z zainteresowaniem.
- I co z nią zrobimy? - zapytał czarny wilk o czerwonych oczach, którego w walce najbardziej się obawiałam.
- Nie wiem. - odparł drugi.
- Ty tylko nic nie wiesz. Przecież mówiłem ci co zrobimy. - powiedział zdenerwowany czarny wilk.
- Czyli? - zapytał niepewnie i ze strachem drugi.
- Odbierzemy jej magie! - krzyknął czarny basior, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Spoglądałam na Kate. Była przerażona tak jak ja. "Jak odbiorą jej magię?" pytałam sama siebie, ale długo nie czekałam z odpowiedzią. Czarny basior pochylił się nad nią i zaczął wypowiadać dziwne słowa. Nie mogłam dłużej czekać. Skoczyłam zza krzaków i zaatakowałam pierwszego strażnika. Padł na ziemie martwy. Udusiłam go bez skazy na własnym ciele. Nie myśląc o litości, tylko o niebezpieczeństwie czyhającym na Kate, zaatakowałam jeszcze dwóch strażników. Biegałam zabijając ich z niezwykłą szybkością. Uderzałam ich raz po raz powietrzem, chcąc mieć pewność ze już nie wstaną. Kate leżała, a czarny basior odbierał jej magię. Uderzyłam go powietrzem, a ten odbił się od drzewa i padł oddając Kate jej magie. Wilczyca wstała szybko, ale i tak była słaba. Kolega basiora skoczył na Kate i powalił ją. Chciałam ją uratować, ale czarny skoczył na mnie nie dając mi żadnych szans do ucieczki.
- Jakieś ostatnie życzenie?-zapytał mnie i Kate rzucając nam mordercza spojrzenie
- Tak. - odpowiedziałam i gwizdnęłam. On chciał mną rzucić jednak w porę przyleciała Fanta. Złapał oba wilki i wzbijając się w powietrze wyrzuciła ich. Oni z piskiem stając na ziemi uciekli. fanta podeszła do mnie zmartwiona. Miałam parę płytkich ranek.
- Kate! - olśniło mnie i podbiegłam do wilczycy. Leżała jeszcze wstrząśnięta. Była na pół żywa. Fanta wzięła ją na swoje plecy i zawiozła do mojej jaskini. Jaskinia medyczna była zbyt daleko, a nie byłam pewna czy Kate zdoła tam dotrzeć. Szybko zrobiłam wywar z kwiatu lotosu, którego zawsze miałam i podałam go Kate. Ona napił się wywaru i poczuła się lepiej. Nie pozwoliłam jej jednak nigdzie iść. Zaczęłam zawijać jej rany w bandaże, a w miejsce, gdzie odbierali jej magię, zabandażowałam dokładnie i podałam znieczulenie. Miała tam największą ranę ze wszystkich. Uśmiechnęłam się do niej radośnie.

(Kate? proszę dokończ)

Od Blue: c.d. Lyki


Nawet kiedy byłem na granicy życia i śmierci cały czas martwiłem się o Lykę. Nie mogłem jej stracić. Nie mogłem… Przed oczami cały czas przelatywały mi nasze wspomnienia i chwile spędzone razem. Tego było już za wiele. Miałem i tak ją stracić, zaraz po tym jak się jej oświadczyłem?! No chyba nie! Walczyłem. Starałem się, by moje serce biło. Nie poddam się, nie poddam… Niestety przegrywałem wiedziałem, że prędzej, czy później i tak umrę. A l e… j a… s i ę.. n i e… p o d d a m! Potem już była tylko ciemność.
- Blue? Blue?! – słyszałem głos z oddali. Nagle zaczął się przybliżać. – Blue, słyszysz mnie? Blue!
Lyka. To była Lyka! Nic jej się nie stało, ona żyje! Powoli uchyliłem powieki na pół centymetra. Zobaczyłem swoją ukochaną u uśmiechnąłem się słabo.
- Lyka… - szepnąłem.

<Lyka, co będzie dalej?>

Od Kate: c.d. Kiry


Spojrzałam na Kirę. Doskonale wiedziałam co to jest. Nie chciałam ich martwić. Odwróciłam się do Kiry.
- Ja już pójdę. - powiedziałam i wyszłam. Wędrowałam przez las kiedy napadły na mnie inne wilki. Zawyłam z bólu. Miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy.

<Ktoś mnie usłyszał? Proszę, dokończcie>

Od Lyki: c.d. Blue: Życie za życie


Otworzyłam oczy dusząc się powietrzem. Spojrzałam na Blue. Miał zamknięte oczy. Uderzyłam powietrzem w pobliska ścianę. Ona pękła i zaczęła się walić, jednaki w pewnym momencie ściana stanęła nie waląc się dalej. "Musze coś zrobić" pomyślałam. wiedziałam, że Blue dał mi swoją energię, co dawało mi ogromną siłę. Przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej. Wstrzymałam na chwile oddech sprawdzając, czy bije mu serce. Na szczęście biło. Bardzo słabo i niewyraźnie. Długo tak nie pociągnie. Jednak nie martwiłam się tym. Byłam uzdrowicielką i wiedziałam co zrobić . Miałam parę takich przypadków w poprzedniej watasze. Wystarczyło zrobić wywar z Kwiatu Natury. Był to bardzo rzadki i niesamowity kwiat. Rósł on przez cały rok. Nieważnie od pory roku i dnia. Chciałam wiec go znaleźć. Usiadłam na ziemi i użyłam mocy. Umysłem zaczęłam chodzić po całym terenie. Znalazłam go na górze niedaleko granicy, jednak po drugiej stronie gór. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Blue. Nie mogłam go zostawić. Musiałam pilnować jego serca, czy bije, czy nie. Gwizdnęłam wiec najmocniej jak umiałam. Gdy w wejściu pojawiła się Fanta wskazałam jej Blue, a sama wbiłam się w powietrze. Leciałam delikatnie, ale szybko co jakiś czas sprawdzając Blue. Lecieliśmy tak najszybciej jak się dało. Gdy byliśmy niedaleko góry, stanęłam na granicy. Wiedziałam, że przedarcie się tam nie będzie łatwe, ale musiałam to zrobić dla Blue. Skoczyłam w dół góry i gdy byłam już przy ziemi odbiłam się skrzydłami. Nerwowo obserwowałam tereny. Nikogo nie było, co wydało mi się bardzo dziwne. Zawsze byli strażnicy, a teraz nikogo nie było. Nagle poczułam ucisk na skrzydłach. Miałam je splatane na sznur chciałam się już wyrwać, gdy poczułam przechodzący przeze mnie piorun. Zaczęłam spadać w dół. Padłam na ziemie. Byłam jeszcze daleko od mojego celu. Kazałam jednak Fancie razem z Blue zostać za granicą. Gdy leżałam na ziemi, zmieniłam się w pół ducha pół wilka. Uderzałam powietrzem w wilki które padały jak porażone. Zaczęłam biec omijając ich ataki, a sama je zadając. Biegłam przez około dziesięć kilometrów. Na ostatnim kilometrze nie mogłam już strzelać. Musiałam się zatrzymać i odpocząć. Jedyna myśl o Blue i o jego życiu dodawało mi sił. Wreszcie zobaczyłam piękny kwiat. Wyglądał tak:



Nie mając już siły, zerwałam go szybko i zmieniłam się w siebie. Zobaczyłam, że otoczyli mnie wrogowie. Nie miałam siły walczyć. Zagwizdałam cicho, mając nadzieje, że Fanta to usłyszy. Omijałam ataki wrogów, nie dając za wygraną. Pojedynczych zabijałam ręcznie, ich jednak było zbyt wiele. Spoglądałam na nich przerażona. Co miałam zrobić? Nagle na niebie pojawiła się Fanta strzelając ogniem.
- Fanta!! - krzyczałam machając do feniksa. Nagle poczułam uderzenie w ramie. Spojrzałam na nie i zauważyłam krwawiącą ranę. Fanta była już obok mnie, a na jej plecach leżał Blue. Wskoczyłam na nią, a ona zaczęła lecieć do domu. Uścisnęłam ją i od razu sprawdziłam, czy Blue żyje. Po sprawdzeniu uznałam, że nie doleci do domu. Włożyłam mu kwiat do buzi. On go połknął. Czekałam na efekty. Nie wiedziałam co mogło się stać."Jeśli to mu nie pomoże..." pomyślałam, jednak szybko odpędziłam tę myśl. Czekałam.

(Blue? Przeżyjesz?)

czwartek, 27 grudnia 2012

Od Kiry c.d Raisera


Na szczęście to była tylko jego siostra. Odetchnęłam. Ale zaraz się zdenerwowałam. A co będzie jeśli mnie nie polubi ? Zaraz jednak moje obawy się rozwiały. Była w porządku. Zdawała się być sympatyczna. Jednak była trochę zaskoczona moim widokiem. W sumie ja też bym była na jej miejscu. Idę odwiedzić brata, a on jest z dziewczyną... Uśmiechnęłam się. Widać było, że chce pogadać z bratem w cztery oczy.
- Może zostawię was... - Wyszłam na zewnątrz. Księżyc świecił mocnym blaskiem. Padał deszcz. Schowałam się pod daszkiem. Zastanawiałam się czy to co słyszałam to była Kate. Jeśli tak, to musiała być bardzo, bardzo głośna. Nie, to niemożliwe. Jak idzie jeden wilk, to jest cicho. Taki odgłos mogło wydać kilka wilków. I wtedy znów to usłyszałam. Tym razem o wiele wyraźniej i bliżej. Przestraszyłam się. Wbiegłam do jaskini. Oni też to usłyszeli.
- Jak myślicie co to? - zapytałam.

< Raiser lub Kate, co to było ? >

Uwaga Info!

Doszła nowa zmiana w naszej walucie (Księżycach). Doszła możliwość napisania bardzo długiego opowiadania za 20 K !!

Miłego pisania :)
Pozdrawiam

Kaytlin :)

Od Blue: c.d. Lyki: Ikiru!


Czekałem na Lykę niedaleko naszej jaskini. Zrobiłem tam dla nas mały pałacyk ze śniegu, w którym było ciepło jak w saunie. Wiedziałem, że nam się to przyda w takich chłodnych chwilach jak te, które nadchodzą . Fanta pomogła mi magią ognia i stopiła śnieg jako ścieżkę prowadzącą do sauny. Czekaliśmy już z jakieś dwie godziny. Zacząłem się o nią martwić. Po chwili nie wytrzymałem.
- Fanta, ja idę po Lykę. Zostaniesz tu? – spytałem patrząc na nią. Kiwnęła głową i usiadła na gałęzi pobliskiego drzewa. Pobiegłem do naszej jaskini. Gdy dotarłem na miejsce zamarłem. Całe wejście zasłaniała gigantyczna lodowa ściana! Po chwili otrząsnąłem się i podszedłem bliżej.
- Lyka!! Lyka jesteś tam?!? – krzyczałem. Nic. Otarłem łapą parę swojego oddechu i zajrzałem do środka. W końcu ją zauważyłem. Leżała bez śladu życia na środku jaskini. Jej głowa była skierowana w moją stronę i zobaczyłem jej szeroko otwarte, puste oczy.
- NIE!! – wrzasnąłem i zacząłem nacierać na ścianę. Woda nic nie dawała, a ściana była za gruba, by ją rozpuścić. Wpadłem w panikę, ale zaraz ogarnął mnie taki gniew, że cały pokryłem się cieniem i z rykiem natarłem na ścianę. Wątpię, czy w takim stanie cokolwiek mogło mi w stanie stanąć na drodze. Ściana rozleciała się w drobne kawałki. Najszybciej jak mogłem podbiegłem do Lyki. Gdy tak szukałem jej wzrokiem przeleciało mi przez głowę, że jeśli się spóźniłem to dołączę do niej jak najszybciej. Zauważyłem ją.  Położyłem sobie jej głowę na kolanach i zacząłem do niej mówić:
- Lyka! Lyka, błagam powiedz coś!! Błagam! – po policzku spłynęła mi czarna łza. Za późno. Nie żyła. Udusiła się. To dziwne, ale zamiast rozpaczać, zamknąłem się w sobie i zacząłem ją ratować.
- Jinsei!! – krzyknąłem wypowiadając zaklęcie. Powietrze zabłyszczało na niebiesko, ale nic się więcej nie stało. – Jinsei !!! – znowu nic. Popatrzyłem na niebo przy wejściu do jaskini. Moje ciało pokryła magia cienia.
- Sekatsu ni modosu koto da !!! – wrzasnąłem i przekazałem swoją energię życiową w kierunku Lyki. Po chwili poczułem, że jej serce znowu zaczęło bić. Ja jednak nie przestawałem. Rozkazałem bogom przywrócić ją do życia i miałem zamiar się upewnić, że tak będzie. Oddałem jej prawie całą energię i byłem taki słaby, że położyłem się obok niej. Nagle otworzyła oczy.
- Blue? – szepnęła. Ja uśmiechnąłem się i zamknąłem swoje.

<co było dalej Lyka?>

Od Lyki: c.d. Blue: Ściana


Wstałam z samego rana choć było jeszcze ciemno. Nie widziałam nic, wiec zasnęłam ponownie myśląc że jest jeszcze noc. Gdy wstałam po godzinie drzemki było jaśniej, ale wciąż ciemno. Wstałam i zaczęłam szukać wzrokiem Blue. Nigdzie go nie było. Byłam bardzo zdziwiona. Jednak nie przejmowałam się tym. Zawsze się wymykał chcąc mi zrobić niespodziankę. Chciałam wyjść na zewnątrz jednak zamiast wyjść natknęłam się na ścianę z lodu. Uderzyłam się o nią dosyć mocno. Zdziwiłam się i zaczęłam szukać wyjścia. Gdy okazało się, że nie ma żadnego wyjścia zaczęłam walić w ścianę powietrzem i pazurami. Ona jednak ani drgnęła. Wiedziałam, że Blue na pewno chciał mi zrobić niespodziankę i zostawił mnie w jaskini. Jednak teraz gdzieś czeka, a ja nie mogłam się wydostać. Chciałam do niego iść, zobaczyć. Wiedziałam, że będzie się martwić, a tego nie chciałam. Przecież wczorajszy dzień był taki wspaniały, a po nim dzisiejszy taki zły.
- Blue!! Fanta!! - wykrzykiwałam nabierając szybko powietrza. Krzyczałam długo przez cały czas nadal waląc powietrzem i pazurami. Jednak ściana ani drgnęła. Po pół godzinie nie miałam siły walczyć, ani krzyczeć. Chodziłam w kółko zakręcona z braku powietrza. Nie miałam powietrza wiec nie wiedziałam co zrobić. Z tej jaskini nie było innego wyjścia. Wreszcie stanęłam w miejscu na słabych nogach. Spojrzałam w dół i zakręciło mi się w głowie. Popatrzałam na ścianę lodu. Po chwili padłam na wpół martwa. Nie miałam powietrza ani siły, a ściny nic nie ruszyło. Wiedziałam, że to koniec. Nie mogłam nic już zrobić. Spoglądałam na ściankę jeszcze chwile i zemdlałam z braku powietrza.

(Blue? Co zrobisz?)

Od Blue: c.d. Lyki

Przytuliłem mocno Lykę i obserwowałem wirujące dookoła płatki. Stęskniłem się za śniegiem. Wystawiłem język i już po chwili poczułem chłodne kropelki wody. Spojrzałem na Lykę. Na jej twarzy błądził lekki uśmiech, gdy tak przyglądał się puchowi. Fantazja latała i bawiła się łapiąc śnieżynki i powietrzu.
- Wiesz, że każda śnieżynka ma inny kształt? Nie ma na Ziemi dwóch takich samych. – zagaiłem wesoło. Na ziemi utworzyła się już kilkucentymetrowa warstwa puchu.
- Słyszałam o tym. – powiedziała moja ukochana i uśmiechnęła się do mnie.
- Kocham śnieg. - powiedziałem nagle. - I kocham ciebie. - dodałem i pocałowałem ją.
- Ja ciebie też. - odparła z uśmiechem. Nagle zadrżała z zimna, więc przytuliłem ją mocniej i zacząłem jej rozcierać łapy dla rozgrzania. Rozmyślałem nad naszym ślubem. Omawiałem sobie w głowie wszystkie pomysły i niespodzianki. To miała być dla nas niezapomniana chwila. Musiała się udać jak najlepiej. Gdy oboje zadrżeliśmy w podmuchu zimnego wiatru zaprowadziłem nas do jaskini i rozpaliłem ognisko. Po drodze upolowaliśmy małego jelenia. Po posiłku zrobiłem prowizoryczne posłanie z mchu i magii, gdyż na zewnątrz wszystko było już mokre lub pokryte śniegiem. Położyliśmy się na posłaniu, a Fanta cały czas wirowała ze śnieżkami na zewnątrz. W końcu Lyka zasnęła, a ja zaraz po niej. Tego dnia chyba nigdy już nie zapomnę.

<Lyka?>

Od Lyki: c.d. Blue


- Sama nie wiem. To miejsce jest świetne, ale chciałabym żeby nadal pozostał tajemnica, a w watasze nie będzie tak pięknie jak tu, ale tam będzie chyba bezpieczniej, a ty jak myślisz? - powiedziałam nie wiedząc co wybrać. Tajemnica była fajna, a to miejsce piękne i tajemnicze, dawno już nie byłam ale w watasze  i na pewno byłby tam wspaniały ślub.
- Ty musisz wybrać. - odparł Blue. Wiedziałam jednak, że on też nie wie i uśmiechnęłam się blado.
- No to... sama nie wiem... może w watasze. Chcę, żeby to miejsce zostało naszą tajemnicą. -  odpowiedziałam szczęśliwa. Wiedziałam, że jest to dobry wybór. Wataha była piękna, a to miejsce będzie tajemnicą na zawsze.
- To świetny wybór. Wiedziałem, że masz zawsze świetne pomysły i wybory. - powiedział mój ukochany, a ja się tylko uśmiechnęłam. Musieliśmy wszystko zorganizować, ale mieliśmy na to wiele czasu. Byłam szczęśliwa. Przecież to wszystko, co chciałam mieć. Spojrzałam na Blue szczęśliwa jak nigdy.Usiedliśmy nad rzeką, gdzie Fanta zaczęła się bawić w wodzie. Po chwili jednak wyskoczyła i zaczęła się suszyć. Spoglądałam na nią z Blue, gdy nagle z nieba zaczął padać śnieg. Biały, zimny, ale fantastyczny śnieg. Nie mogłam w to uwierzyć ale jednak. Wtuliłam się w Blue, a przed moimi oczami wirował biały puch.

(Blue?)

Od Raisera: c.d. Kiry


Zasypiałem, kiedy nagle rozległy się jakieś dziwne hałasy. Kira i ja zerwaliśmy się.
- Co to? - zapytała zaniepokojona Kira
- Sprawdzę. Śpij spokojnie. - odpowiedziałem, pocałowałem ją i wyszedłem. Przed jaskinią stała inna wadera... Nie mogłem jej rozpoznać.
- Raiser...To ja... - powiedziała wadera zbliżając się do mnie. Nagle światło ją rozjaśniło i przede mną stanęła...
- Kate! Siostrzyczko! - krzyknąłem i przytuliłem ją. - Słyszałem, że dołączyłaś, ale jakoś nie wierzyłem.
- Nie szkodzi. - odpowiedziała i potem przedstawiłem ją Kirze.

<Kira?Zaskoczona?>

Od Blue: c.d. Lyki


Pocałowałem ją. Nigdy w życiu nie doświadczyłem takiego szczęścia, teraz więc czułem się nim niemal upojony. Gdyby teraz coś się stało, nie wytrzymałbym więcej. Chciałem już na zawsze zostać przy mojej ukochanej. Spojrzałem na Fantę. „ I z jej towarzyszem…” pomyślałem i nieśmiało pogłaskałem ją po głowie. Widać, że jest przywiązana do Lyki i ją dobrze chroni i wspiera. Po prostu jest jej częścią. Fanta nie zaatakowała na mój dotyk. Spojrzała na mnie, a w jej oczach było widać przeprosiny. Po prostu się o nią martwi.
- Nic nie szkodzi. – powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Spojrzałem na Lykę. Cały czas była uśmiechnięta. Jej oczy błyszczały ze szczęścia. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Przytuliłem ją mocno. Nagle coś mi wpadło do głowy.
- Lyka, wiesz, że na nasz ślub będziemy musieli albo wrócić do watahy, albo tutaj wszystkich zaprosić?

<Jaka będzie twoja decyzja? ;]>

Gorąco powitajmy nową wilczycę; Terrę!























imię: Terra
wiek: 20 ludzkich (nieśmiertelna)
płeć: Wadera
status: Samica Gamma, Szamanka
partner/ka: Szuka
dzieci: Brak
rodzina: Zniknęła z powierzchni ziemi lata temu
historia: Długa i straszna, ale zdradza ją zaufanym przyjaciołom
charakter: Miła, odważna, wojownicza, romantyczna, opiekuńcza, nieprzewidywalna, terytorialna
moce: Stop czas, Prędkość światła, Przewidywanie czasu, Moce związane z czasem i Dźwiękiem
bóg: Atena, Hathor
co ją interesuje: Pływanie, biegi, polowania
czego nie lubi: Wrednych wilków i wilczyc
steruje: mamika51

Od Lyki: c.d. Blue


Odczytałam jego myśli. Ja też byłam szczęśliwa. Nie mogłam się nacieszyć. Wreszcie razem na zawsze i na wieki. "Czy może być coś lepszego?" pomyślałam i od razu sobie odpowiedziałam. Blue był tak radosny, jakiego nigdy nie widziałam.
- Nie mogę się nacieszyć!! - krzyknęłam z całej siły, aż zabrakło mi tchu. Nagle do jaskini wpadła Fanta. Zauważyła u mnie łzy, które miałam z braku przez chwilę powietrza kiedy krzyczałam. Spojrzała na Blue zła i agresywna. Wzleciała powietrze omijając przeszkody i zaatakowała Blue. Szybko i zwinnie obijała nie raniąc siebie ani mnie. Kiedy Blue chciał uspokoić Fantę ona tylko warknęła i rzuciła się na niego z taka zajadłością, jakiej nigdy u niej nie widziałam. Nie mogłam nic powiedzieć, bo wręcz straciłam głos. Zaczęłam za nią biec i strzelać, ona jednak tylko pozornie na mnie nacierała.
- Fanta. - powiedziałam jeszcze słabym głosem. Pokazałam jej mój pierścionek. Ona tylko usiadła obok skuliła się i połaskotała mnie swoim ogonem. Miała ogon podobny do pawiego. Śmieszyło mnie to, ale teraz byłam na nią kapkę zła. Ona nadal tuliła się do mnie.
- Nie twoja wina. - powiedziałam do niej kiedy odzyskałam głos. Wszystko zwaliłam na siebie. Przecież nie wiedziała, a ja wiedziałam, że jeszcze nie ufa tak Blue.
- Lyka, już w porządku? - zapytał mój ukochany.
- Tak i przepraszam Blue. Fanta jeszcze ci tak nie ufa, a ja straciłam głos. no i wiesz... - nie mogłam dobrać słów. - Nie wiem jak to powiedzieć, ale... no wiesz... Fanta na pewno kiedyś ci zaufa, ale to może potrwać.
- Rozumiem. - odparł. - Ona musi przywyknąć, rozumiem.
- Tak. Masz racje. dajmy jej czas. - odpowiedziałam szczęśliwa. Nadal głaskałam Fantę po głowie. Miała takie miękkie pióra. Uśmiechałam się bez przerwy.

(Blue?)

Od Kiry: c.d. Raisera


Siedziałam przy ognisku patrząc się w płomienie. Były groźne, ale też piękne i dające ochronę. Różnie można postrzegać świat. Rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Chciałabym opowiedzieć o tym wszystkim Lyce. Była moją najlepszą przyjaciółką, a po naszej ostatniej rozmowie była jakaś ... zmarnowana. Na pewno by się ucieszyła. Muszę ją poszukać jak wrócimy do watahy. Od tyłu zakradł się do mnie Raiser. Usiadł koło mnie. Oparłam mu głowę na ramieniu. Jak dobrze było być razem.
- O czym myślisz ? - spytał.
- O tym jaki jesteś cudny, o tym, że chciałabym się wygadać Lyce, o tym, że chce mi się już spać... - ziewnęłam.
Uśmiechnął się:
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, nie ?
- Tak, ale ja chcę jej powiedzieć właśnie o tobie... - ziewnęłam raz jeszcze.
Popchnął mnie delikatnie na łóżko. Umościłam się wygodnie. Położył się koło mnie. Wtuliłam się w niego.
- A gdzie całusek na dobranoc ? - uśmiechnęłam się słodko. Pocałował mnie w policzek. Momentalnie powieki mi opadły. Zasypiałam gdy nagle...

< Raiser, co się stało?>

Wataha znowu otwarta!!!

Święta, święta i po świętach :) Dostaję już nowe opowiadania, więc otwieram ponownie watahę!!! :D 
Życzę miłego pisania ;)

Kaytlin :)

niedziela, 23 grudnia 2012

UWAGA!!!

Mam dla was parę nowości związanych ze świętami:


  • Wataha zostaje zamknięta do 27.12.2012 z powodu wyjazdów na święta. 
  • Każdy wilk pod choinkę dostaje 50 K !!! :D
  • Niedługo dojdzie parę nowości... 


Życzę wszystkim wilkom Wesołych Świąt!!! o<|:)

Pozdrawiam
Kayrtlin :)

Od Blue: c.d. Lyki


Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy. Zaręczyłem się z wilczycą, którą kocham nad życie. Zgodziła się!!! Cały czas myślałem, jaki ze mnie szczęściarz. Tuliłem do siebie moją ukochaną i nie mogłem się nadziwić swojej radości. Ona też była szczęśliwa. Naprawdę, niczego już mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Pocałowałem ją.
- Kocham cię, wiesz? – powiedziałem i znowu ją pocałowałem.
- Wiem. Ja ciebie też. – odpowiedziała Lyka. – I nigdy nie przestanę.
- Mnie to mówisz… - odparłem i uśmiechnąłem się. „Szczęściarz!!”

< dokończysz Lyka? :) >

Od Lyki: c.d. Blue


Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie działo. Blue prosił mnie o rękę. Nie mogłam uwierzyć. Po prostu nie wierzyłam. Patrzałam na Blue i na pierścionek. Był przepiękny.
- Tak!! - krzyknęłam po chwili. Blue był ucieszony. Pocałowałam go.
- Nie wierzę.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- To uwierz. To właśnie się spełnia. Niedługo świta, a ja nigdy nie byłam szczęśliwsza. - powiedziałam całując go. On założył mi pierścionek i byliśmy szczęśliwi.

(Blue?)

Od Blue: c.d. Lyki


Zapatrzyła się w krajobrazy, a ja skorzystałem z okazji i wymknąłem się po cichu. Teraz już nie było powrotu. „A jak się nie zgodzi?” krążyło mi po głowie. Odgoniłem jednak ponure myśli i poszedłem przed siebie tajemnym przejściem. U jego wyjścia miałem już przygotowany prezent dla Lyki i czerwoną różę. Gdy wróciłem, Lyka siedziała zdenerwowana na jednym z kamieni. Podszedłem do niej, dałem jej różę i pocałowałem lekko.
- Lyka? – szepnąłem niepewnie.
- Tak? – spytała. Patrzyłem jej przez chwilę w oczy. Zdecydowałem.
- Mam dla ciebie jedno pytanie.
- Jakie? – spytała, a ja ukląkłem i wyciągnąłem zza pleców pierścionek:



- Wyjdziesz za mnie, Lyka? – spytałem patrząc w jej piękne, niebieskie oczy…

<proszę Lyka dokończ!! <3 >

Od Lyki: c.d. Blue


- Jest pięknie. - powiedziałam zachwycona widokami. Spoglądałam na wszystko dookoła. Było tak pięknie. Woda przejrzysta, a skały pięknego koloru. Usiadłam zapatrzona na przepiękne widoki. Zapomniałam kompletnie o Blue. Po chwili zaczęłam go szukać wzrokiem. Nie mogłam go znaleźć. Wpatrywałam się w każde miejsce w skupieniu jednak nigdzie nic nie dostrzegłam.
- Blue! - krzyknęłam trochę niespokojnym głosem. Powtarzałam to co chwile, lecz nikt nie odpowiadał. Siedziałam zdenerwowana nieobecnością mojego ukochanego. Usiadłam potem w milczeniu czekając na...sama nie wiedziałam... na coś. Po 15 minutach poczułam dotyk na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam jednocześnie wstając. Zobaczyłam Blue, a w pysku miał jedną czerwoną różę. Spojrzałam się na niego zauroczona.
- Blue. Nie trzeba było... - zaczęłam, ale mój ukochany mi przerwał.
-Wszystko dla ciebie. - powiedział uśmiechając się. Pocałowałam go w policzek, a on włożył mi róże za ucho. Poczułam jej piękny zapach. Byłam szczęśliwa. Tyle dla mnie robił a ja dla niego nic. Nic mu nigdy nie dawałam. Chciałam to zmienić.

(Blue? Gdzie byłeś wyjaśnisz? xD)

Od Blue: c.d. Lyki


- Zobaczysz. – szepnąłem jej do ucha. – To już niedaleko. – Szliśmy przez chwilę, aż dotarliśmy na miejsce. – Teraz musimy zanurkować. – powiedziałem cicho. Wskoczyliśmy do wody i przez jakąś minutę płynęliśmy w kierunku tunelu. Cały czas zasłaniałem Lyce oczy, dzięki czemu nic nie widziała. Nareszcie dotarliśmy w to miejsce:



- I jak ci się podoba? – spytałem odsłaniając jej oczy.

<Lyka?>

Od Lyki: c.d. Blue


- Nie ważne ze jest pod wodą... - przerwałam na chwile uśmiechając się do niego. -  Bardzo lubię wodę, przecież wiesz. Dla mnie każdy żywioł jest fajny.
On tylko uśmiechnął się blado. Zachowywał się trochę dziwnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Fanta chciała iść, ale Blue jej zabronił. Wiedziałam ze mój feniks tak łatwo nie odpuści. Blue zaczął mnie prowadzić. Zakrył mi oczy, więc nic nie widziałam. W pewnym momencie poczułam wodę. Nie było tak głęboko, choć była zimna.
- Gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam mając ciągle zamknięte oczy.

(Blue?)

sobota, 22 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki


- Hej, Lyka… - zacząłem wahając się lekko.
- Tak? – spytała patrząc na mnie. Biłem się z myślami; mam ją spytać, czy nie? Stchórzyłem.
- Chcę ci coś pokazać, ale nie wiem, czy będziesz chciała tam iść. – powiedziałem zamiast tego.
- Oczywiście, że chcę iść z tobą, a czemu nie? – spytała zdziwiona. Uśmiechnąłem się lekko.
- Bo to jest pod wodą. – powiedziałem i uśmiechnąłem się szerzej.

<chcesz ze mną iść, Lyka? ;]>

Od Lyki: c.d. Blue


Zamyśliłam się. Próbowałam sobie go przypomnieć. Nie udawało mi się to jednak. Siedziałam tak wciąż próbując sobie przypomnieć.
- Sama już nie wiem. - odparłam przygnębiona. Był taki fajny, a ja go zapomniałam.
- Szkoda. Tak długo i słodko spałaś. - powiedział miłym głosem Blue. Pocałowałam go delikatnie. Poszliśmy na polowanie. Byłam strasznie głodna. Upolowaliśmy jednak tylko jednego małego dzika i dwa króliki. Był to dosyć ubogi obiad, ale ja się tym nie przejmowałam. Siedzieliśmy jedząc go zaciekle. Potem poszliśmy nad wodospad. Jednak woda była zimna. Szybko do niej wskoczyłam i jeszcze szybciej wyskoczyłam.
- Zimna!! - krzyknęłam stając na ziemi. Blue zaczął się śmiać. Ja też po chwili zaczęłam. Nigdy nie myślałam, że woda może być tak zimna. Wiedziałam, że zbliża się chłód, dlatego nie ma zwierzyny.
- Hej, Lyka... - powiedział Blue po chwili głuchej ciszy.
- Tak? - zapytałam .

(Blue?)

czwartek, 20 grudnia 2012

Od Raisera: c.d. Kiry


Zanosiło się na deszcz. Lecz ja i Kira nie mięliśmy zamiaru odejść. Patrzyliśmy jak chmury mozolnie płyną po niebie i w końcu zaczęło padać. Pobiegliśmy do najbliższej jaskini. Tam rozpaliłem ognisko i przygotowałem posłanie dla mnie i Kiry.

<dokończysz Kira?>

środa, 19 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki


Lyka znowu zasnęła. Potrafiła zasnąć w sekundę. Zazdrościłem jej tego, bo ja najczęściej musiałem czyhać na sen z zatrutymi strzałami. Obserwowałem jak śpi wtulona we mnie. Wyglądała przesłodko. Pocałowałem ją w czoło. Wymamrotała coś przez sen i uśmiechnęła się. Przytuliłem ją i po raz pierwszy od dawna, zasnąłem od razu kamiennym snem. Gdy się odwróciłem, było około południa. Lyka nadal spała, a Fanta gdzieś zniknęła. Moja ukochana cały czas się uśmiechała i coś mówiła, ale nie rozumiałem co. Ale z jej miny wnioskowałem, że sen jej się bardzo podoba i nie chciałem jej budzić. Powoli wstałem i poszedłem na polowanie. Po powrocie z wielkim jeleniem, znowu wszedłem na drzewo, gdzie Lyka cały czas spała. „Niezły śpioszek” – pomyślałem z rozczuleniem. Pocałowałem ją w czoło. Chyba jednak czas się obudzić.
- Wstawaj piękna, już po południu. Czas wstawać – szeptałem jej do ucha. Po chwili dmuchnąłem jej do ucha, a ona powoli otworzyła oczy.
- Cześć. – mruknęła sennie. – miałam taki fajny sen… - zachichotałem.
- A jaki? – spytałem i położyłem się obok niej.

<Lyka? ;]>

Od Kiry c.d. Raisera


Powoli otworzyłam oczy. Leżałam w dość niewygodnej pozycji na bardzo ładnej łące. Nad sobą zobaczyłam zmartwione oczy wilka. Co ja tutaj robię? I kim..? Nagle powróciła mi pamięć. Raiser, spacer, oświadczyny, cudowny wieczór... A potem nic. Pustka.
- Uff ! Dzięki bogu. Żyjesz... - odetchnął mój ukochany.
Przekręciłam się tak, by wygodnie siedzieć.
- Czuję się już wspaniale. Ale to twoja zasługa. - mrugnęłam. Wspaniale? To mało powiedziane. Siły mi wróciły. Nie czułam w ogóle zmęczenia. Czułam się... To nie do opisania. Wpadła mi do głowy pewna dziecinna, szalona myśl. Zachichotałam. Wstałam, merdając ogonem i zaczęłam skakać, turlać się i wariować. Za chwilę mój partner ze śmiechem przyłączył się do zabawy.
- Nikt by nie poznał, że przed chwilą leżałaś zemdlona. - powiedział. Dałam mu całusa w odpowiedzi. Po niedługim czasie, zmęczeni leżeliśmy koło siebie na trawie dysząc ciężko.
- Jeszcze nigdy tak świetnie się nie bawiłam. - powiedziałam.
- Tak ja też. - uśmiechnął się.
Przytuliłam się do niego i obserwowałam, jak po niebie płyną spokojnie ciemne chmury. Chyba będzie padać.

< dokończysz Raiser? >

Od Lyki: c.d. Blue


- Życzyłam sobie, żebyśmy zawsze byli razem. - powiedziałam radośnie choć przyciszonym głosem. Byłam szczęśliwa. Byliśmy znowu razem. Miałam nadzieje, że na zawsze. Spoglądałam na mojego ukochanego w zamyśleniu.
- Ja też. - odparł po chwili Blue, cały uśmiechnięty. Pocałowałam go delikatnie. Fanta patrzała na mnie zdziwiona. Spojrzałam się na nią. Uśmiechnęłam się, lecz wzrok miałam nieobecny. Byłam zbyt przejęta wszystkimi zdarzeniami. Po chwili Fanta odleciała za tropem żubra. Spojrzałam za nią. Bałam się starcia jej z żubrem. Blue uspokajał mnie, ale ja i tak byłam kłębkiem nerwów. Wreszcie wróciła. Zanurkowała do wody bezszelestnie. Po wyjściu i wysuszeniu się usiadała z powrotem na gałęzi. Zachciało mi się spać, ale nie chciałam. Razem z Blue rozmawiałam całą noc. Śmialiśmy się prawie przez cały czas. Fanta zasnęła pod drzewem skulona w kłębek. Wyglądała słodko. Nigdy nie widziałam jej śpiącej, wiec to był mój pierwszy raz. Spoglądałam na nią razem z Blue. Zaśmiałam się delikatnie i położyłam. Zasnęłam na drzewie wtulona w Blue. Miałam wspaniały sen i marzyłam żeby się spełnił.

(Blue?)

Od Blue: c.d. Lyki


Śmialiśmy się razem. Wreszcie razem. Był już wieczór, więc zabrałem Lykę i Fantazję koło jeziorka. Wspięliśmy się na drzewo i oglądaliśmy zachód słońca. Ten widok zawsze mnie uspokajał i napełniał melancholią. Lyka położyła mi głowę na ramieniu, a ja ją objąłem. Nasze serca zsynchronizowały się i biły w równym tempie. Ta chwili mogła trwać wiecznie, ale niestety, słońce zaszło, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Położyliśmy się i obserwowaliśmy jak księżyc budzi niebo do życia. Nagle zobaczyłem spadającą gwiazdę.
- Szybko, pomyśl życzenie, to może się spełni. – szepnąłem Lyce do ucha. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Zrobiłem to samo. „Chcę, byśmy już zawsze byli razem; zdrowi i szczęśliwi…” pomyślałem i otworzyłem oczy. Moja ukochana wpatrywała się we mnie. Pocałowałem ją delikatnie.
- Czego sobie zażyczyłaś? – szepnąłem i uśmiechnąłem się zawadiacko.

<proszę Lyka dokończ>

Od Lyki: c.d. Blue


Wstałam rano szczęśliwa jak nigdy. Byłam razem z Blue. Znów byłam szczęśliwa. Otworzyłam oczy. Blue siedział przy mnie. "Wreszcie razem" pomyślałam. Usiadłam i spojrzałam na niego. Fanty nigdzie nie było. Zdziwiłam się lekko, ale wiedziałam, że nic jej na pewno nie jest.
- Hej kochanie. - zaczęłam przeciągając się.
- Cześć. - odparł Blue i uśmiechnął się pogodnie. Pocałował mnie delikatnie. Odwzajemniłam się mu tym samym.
- Gdzie Fanta? - zapytałam po pięciu minutach. Rozglądałam się wokół, lecz nigdzie jej nie mogłam znaleźć. Zaczęłam się niepokoić.
- Fanta!! - krzyknęłam, a na niebie pojawił się mój najukochańszy feniks. Leciała radosna, patrząc na Blue. On nadal się uśmiechał. Wylądowała obok mnie. Spojrzała na mnie, przekręcając zabawnie głowę.
- Cześć kochanie. - zawołałam uradowana. Uścisnęłam ją mocno. Ona zaskrzeczała lekko i powaliła mnie na ziemię. Zaczęłam się śmiać. Ona zeszła ze mnie, by nie zrobić mi krzywdy.
- Ej!! - krzyknął Blue podbiegając. Zaczęliśmy się oboje śmiać. Wstałam po chwili i otrzepałam się nadal się śmiejąc.

(Blue?)

wtorek, 18 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki


Zastanowiłem się przez chwilę.
- Możee… Po prostu wrócimy pod nasze drzewo? Nie wiem jak tobie, ale mi się przyda trochę lenistwa. – zaproponowałem i uśmiechnąłem się lekko. Lyka odpowiedziała mi szerokim uśmiechem.
- Jasne! Chodźmy! – tak więc zrobiliśmy. Leżeliśmy pod naszym drzewem i wpatrywaliśmy się w przepiękną grę światła na liściach. Taki widok potrafi ukoić nawet najbardziej skołatane myśli, a w tym momencie jest to dla mnie bardzo wskazane. Próbowałem pogodzić się ze stratą Chase’a, ale cały czas wracałem do niego myślami. Leżeliśmy tak całe popołudnie. Lyka zasnęła. Tym razem to ja jej strzegłem. I nie miałem zamiaru nigdy przestać tego robić…

<proszę Lyka dokończ>

Od Lyki: c.d. Blue


- To nie twoja wina. - powiedziałam patrząc na niego. Wiedziałam, że jest przygnębiony. Kontynuowałam. - Przecież nie wiedziałeś, że tak będzie. Nikt tego nie wiedział.
- Ale mogłem mu nie kazać z nim walczyć, ale jednak to zrobiłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Rozumiem, że siebie obwiniasz. Jednak to nadal nie twoja wina.
Milczeliśmy przez chwile. Współczułam mu utraty towarzysza. Fanta usiadła  obok mnie, spojrzała na smutną twarz Blue i pisnęła. Wiedziałam, że rozumie go. Uśmiechnęłam się do niej. Znów odwróciłam wzrok na Blue.
- Może zmieńmy temat.- powiedziałam na pocieszenie, żeby poprawić humor Blue.
- Dobry pomysł. - powiedział blado uśmiechnięty. Widać było jednak, że czymś się martwi.
- To co robimy? - zapytałam

(proszę dokoncz Blue)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki - To była moja wina...


Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz znowu je zamknąłem i opuściłem smutny głowę. Lyka wpatrywała się we mnie.
- Jak nie chcesz, to nie musisz mówić. – powiedziała zakłopotana. Spojrzałem na nią i zrobiło mi się wstyd. Przecież jest moją partnerką; mogłem jej powiedzieć wszystko!
- Nie, nie oto chodzi, po prostu… - westchnąłem. – Miałem kiedyś towarzysza, Chase’a, ale… zginął w jednej walce. – zamknąłem oczy i pokręciłem głową. – To była moja wina. Kazałem mu walczyć z jednym wilkiem… przegrał, a ten go zabił. – urwałem. – To była moja wina…

<proszę Lyka dokończ>  

Od Lyki: c.c. Blue

- Moja Fanta. - powiedziałam i uścisnęłam mojego małego towarzysza. Ona wzleciała w powietrze. Zaczęłyśmy latać ponad chmurami. Blue uniósł się wodą. Potem Fanta złapała go. On wskoczył jej na grzbiet. Polecieliśmy bardzo wysoko. Byliśmy na wysokości, gdzie brakowało tlenu. Zrobiłam korkociąg w dół. Fanta za mną. Wpadliśmy do wody z wielkim hukiem. Wody już nie było w źródełku. Blue przyniósł ja jednak z powrotem. Śmialiśmy się ogromnie. Zaczęłam płynąc na skrzydłach. Wyglądało to strasznie zabawnie. Nie przejmowałam się tym jednak, było mi tak dobrze.
- Blue? - zapytałam wychodząc z wody.
- Tak?
- Nie miałeś nigdy towarzysza?
Spojrzałam na niego. Milczeliśmy, odwróciłam się. Fanta jeszcze bawiła się w wodzie. Blue otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć.

(Proszę dokończ Blue)

Gorąco powitajmy nową wilczycę Eliot!!!

















imię: Eliot
wiek: 6 mies.
płeć: Samica
status: Szczeniak
partner/ka: za mała
dzieci: za mała
rodzina: Rodzice prawdopodobnie zginęli. Amber znalazła ją podczas spaceru w Lesie.
historia: Jej tata zmarł, matka chciała ją uchronić przed takim samym losem. Niestety nie udało się jej. Amber odnalazła małą, bezbronną, osłabioną Eliot…
charakter: stanowcza, ambitna, zamknięta w sobie
moce: moce związane z magią powietrza. Dokładnie nieodkryte.
bóg: Amon
co go/ją interesuje: Magiczne stworzenia, magia powietrza
czego nie lubi: Aroganckich, samolubnych wilków
steruje: BulwanekAsia (login na howrse)

Od Amber


Obudziłam się rano z dziwnym przeczuciem, że dziś coś się stanie. Wstałam później niż zwykle. Słońce było już wysoko na niebie. Wyszłam z jaskini w stronę Wodospadu. Przechodziłam koło wielkiego Dębu. Nagle usłyszałam cichy pisk. Podeszłam bliżej. Pisk był wyraźniejszy i głośniejszy. W kłębie trawy leżała mała wilczyca. Wyglądała Tak:



- Ej! Mała! Kim jesteś ?! – spytałam stanowczo
- Ja… Ja… Ja jestem Eliot, proszę panią – mówiła ze strachem.
- Gdzie są twoi rodzice ?
- Ja… Znaczy… Mama poszła. – odpowiedziała.
- Od kiedy tak tu leżysz? – zapytałam.
- Ja nic nie wiem, proszę pani. – Wilczyc rozpłakała się.
- Spokojnie. Należysz do jakiejś watahy ?
- Proszą Panią a co to ,,Wataha”? – zapytała uspokajając się.
- Czyli nie należysz do żadnej.
- Chyba tak. – odpowiedziała.
- Czy chcesz ze mną zostać? – zapytałam kucając koło niej.
- Tak. – powiedziała.
- To chodźmy do mojej jaskini
Eliot wędrowała ze mną przez las. Unikała rozmowy. Odezwała się tylko dwa razy, pytając czy daleko jeszcze do mojej jaskini. Prawie wyszliśmy z lasu, gdy poczułam dziwny zapach. Poprosiłam by Eliot poczekała na mnie. Weszłam w krzaki. Po chwili ujrzałam jeżącego na trawie wilka. Podeszłam bliżej gotowa do ataku.
- Mama! Mamusia! – Eliot biegła za mną w stronę wilka.
- Nie, Eliot! – wrzasnęłam. Złapałam ją za futro. Wilczyca, która leżała na ziemi była martwa. Odciągnęłam Eliot od ciała. Spojrzałam ostatni raz na Wilczyce. Eliot już płakała.
- Czy to twoja mama ?
- T-tak.
- Choć. – powiedziałam popychając Eliot
- A mama ?
- Choć ! – wrzasnęłam. – Zajmę się twoją mamą później. - do jaskini doszliśmy już bez przeszkód. Zapytałam Eliot :
- Czy na pewno chcesz ze mną zostać ?
- Tak…


C.D.N

Od Blue: c.d. Lyki


Wreszcie ją odzyskałem!!! Byłem szczęśliwy jak dziecko. Miałem ochotę skakać z radości i przez tak robiłem. A Lyka śmiała się i po chwili śmialiśmy się razem. Było wspaniale. Wreszcie wszystko się układało. W głębi duszy dziękowałem bogom za to, że nie pozwolili mi się zabić. Byłem znowu szczęśliwy. Lyka wypytywała mnie, co się ze mną działo, ale ja nawet nie pisnąłem nic o próbie samobójstwa. Nie chciałem jej martwić. Już dość miła zmartwień na głowie. Właśnie wracaliśmy pod nasze drzewo. Znowu było ze sobą splecione; nawet mocniej niż perą dni temu. Pocałowałem ją szczęśliwy. Nagle rozległ się straszliwy skrzek. Odwróciłem gwałtownie głowę i zasłoniłem Lykę. Zobaczyłem Fantę, która pikowała na mnie z nieba warcząc głośno. Zupełnie o niej zapomniałem. Widać było, że jest wściekła. Lyka wyskoczyła przede mnie i zatrzymała ją. Feniks się wyrywał, ale Lyka łagodnie do przemawiała i po chwili zwróciła jej uwagę. Rozmawiały chyba przez chwilę telepatycznie. Po chwili Lyka spojrzała znów na mnie i się uśmiechnęła delikatnie.
- Obiecała, że cię nie zaatakuje, ale radzę jeszcze się trzymać na dystans, bo ją nieźle wkurzyłeś. – powiedziała i jak na potwierdzenie tych słów, Fantazja zawarczała krótko.
- Fanta! – zganiła ją moja ukochana. Podszedłem trochę bliżej i spojrzałem na Fantę.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem, ale musiałem to zrobić, by ją odzyskać. – Tu spojrzałem na Lyką i uśmiechnąłem się. Ona oddała mi tym samym. Znów przeniosłem wzrok na Fantazję. – Nie mógłbym bez niej żyć i ty o tym wiesz, więc proszę, wybacz mi… - Fantazja spojrzała na mnie, a potem na Lykę. Ona zaśmiała się.
- Co się stało? – zapytałem lekko marszcząc czoło.
- Mówi, że ci wybacza, ale będzie mnie sobie czasem pożyczać. – Uśmiechnęła się. Ja też i spojrzałem na Fantę.
- Umowa stoi. – powiedziałem, a Fantazja skinęła głową.

<Lyka, co było dalej? ;)>

Od Lyki: c.d. Blue


- Dobrze wysłucham cie. - powiedziałam. Usiadłam bez zamiaru ucieczki, lecz wiedziałam ze Fanta nie puści mu tego płazem. Nie była raczej łagodna dla osób, które mnie skrzywdziły. Nie miałam jaj zamiaru wołać. Przecież Blue tak się starał, a ja to dopiero teraz zauważyłam. Byłam złośliwa, wiem, ale to moje wady, a siebie przecież nie zmienię. Spoglądałam na niego w zamyśleniu. Chciałam wiedzieć wszystko co się zdarzyło. On opowiadał mi jak to było. Od rozdzielenia, aż do tego momentu. Byłam zła, ale teraz na siebie. Przecież mogłam go wysłuchać, lecz to wszystko stało się tak szybko, że już sama nie wiedziałam co myśleć. Po opowieści, dosyć sporej, Blue wpatrywał się we mnie w oczekiwaniu. Wiedziałam że muszę coś powiedzieć.
- Przepraszam. - wyszeptałam po długiej ciszy. Blue spojrzał na mnie zdumiony.
- Czyli..? - zaczął wciąż wpatrując się we mnie.
- Tak wybaczam ci i przepraszam ze ci nie wierzyłam. - uśmiechnęłam się i podbiegłam do niego . - Brakowało mi twojego towarzystwa.
- Mi też. - odparł mój ukochany. Uścisnęłam go i pocałowałam.
Staliśmy tak przez chwile. Wreszcie zaczęliśmy zmierzać w stronę źródełka. Śmialiśmy się po drodze. Gdy dotarliśmy..

(Blue? Co się dalej stało?)

Od Raisera: c.d. Kiry


Spojrzałem niespokojnie na Kirę. Nie wiedziałem co jej jest. Zacząłem panikować. W końcu wziąłem się w garść. Wziąłem ją na grzbiet i zaniosłem na tą łąkę:



Położyłem ją na trawie i gorączkowo zacząłem szukać Kwiatu Życia. W końcu znalazłem piękny pomarańczowy kwiat. Zrobiłem z niego wywar i podałem Kirze. Po chwili otworzyła oczy....

<dokończysz Kira?>

Od Blue: c.d. Lyki: O nie!


Zacisnąłem mocno zęby i spojrzałem Fantazji twardo w oczy. Nie miałem zamiaru odpuścić, ale też nie chciałem nikogo skrzywdzić. Fanta warknęła lekko. Nie ruszyłem się. Długo patrzeliśmy sobie w oczy, aż Fantazja przestałą warczeć. Na więcej chyba nie miałem co liczyć. Spojrzałem na Lykę, ale ona cały czas wpatrywała się w ziemię.
- Nieważne. Nie zostawię cię, dopóki mnie nie wysłuchasz. – powiedziałem uparcie. W końcu na mnie spojrzała. Była zła.
- Zostaw mnie w spokoju. Jeszcze ci nie dosyć?! – krzyknęła. Wpatrywałem się w nią tak intensywnie, że znowu opuściła wzrok.
- Nic nie zrobiłem. Weź mnie wreszcie wysłuchaj! Nie mam zamiaru odpuścić!!! – krzyknąłem. Pokręciła głową i już zaczęła odchodzić. Tego było już za wiele. Złapałem ją w pasie, zmieniłem się w cień i pognałem do lasu w jakieś ustronne miejsce.
- Puszczaj mnie!! – wrzeszczała Lyka wyrywając się.
- Dlaczego?!? Żebyś przede mną uciekała nawet nie znając prawdy?! Nie!!! – krzyknąłem, ale rozproszyłem się i Lyka zdążyła się uwolnić uderzając we mnie powietrzem. Nic mi się nie stało, tylko trochę ogłuszyło. Zmieniłem się z powrotem w wilka. Odnalazłem wzrokiem Lykę. Ciężko dyszała i patrzyła na mnie twardo z odległości jakiś siedmiu metrów.
- Czy teraz mnie wreszcie wysłuchasz?!? – spytałem patrząc jej w oczy.

<Lyka?>



Od Kiry c.d.o Raisera


Zachowaniem przypominał mi szczeniaka. To było urocze... Kiedy ochłonął, podszedł do mnie i mnie pocałował. Kochałam go. Był dla mnie najwspanialszym wilkiem świata. Trochę źle się poczułam. Byłam zmęczona. Chciałam już wracać a jednocześnie z nim zostać. Wtuliłam się w niego. Pachniał oszałamiająco cytrynami i rozmarynem...
- Może wrócimy? Jestem padnięta, nic nie jadłam od śniadania. - zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo. Zbladłam.
- Kira ... - powiedział szeptem - wszystko ok ?
Zamknęły mi się oczy. Osuwałam się w ciemność, w nicość. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam były jego oczy...

< co zrobiłeś, Raiser?>

Od Lyki: c.d. Blue


Z rana wstałam ciągle myśląc o Blue. Poszłam nad źródełko. Wykąpałam się. Woda była dosyć zimna. Miałam zamiar iść na polowanie. Gdy zauważyłam, że Fantazja się nad czyms pochyla i syczy. Odsunęłam ja i sama chciałam sprawdzić kto to jest. Był to Blue. Był nieprzytomny. Domyśliłam sie ze za pomoca wody śledził mnie. Chciałam go tam zostawić, jednak byłam uzdrowicielką. Musiałam coś zrobić. Nie miałam w sobie tyle złości żeby go tam zostawić. Poszłam po gałazki ułożyłam postanie. Położyłam na nich Blue i przykrylam go skórą upolowanego wczoraj jelenia. Miałam na tyle jedzenia że nie musiałam iść na polowanie. Jedank codziennie na nie chodził żeby sie rozluźnić. Poszłam na łąkę niedaleko nazrywałm ziół i zaczęłam robić wywar. Fantazja patrzała na Blue ze złościa.
- Spokojnie Fanta. - powiedziałam. Mówiłam do niej Fanta tak w skrócie. - On nam nic nie zrobi. - Mój feniks jednak i tak obserwował go z zainteresowaniem. Wiedziałam, że gdy się obudzi bedzie musiał z tąd iść. Fanta nie pozwoli mu się do mnie zblizyć. Po zrobieniu wywaru podłam go Blue. Odsunęłam sie od niego i zaczęłam jeść . Potem bawiłam się z Fantazją. Blue sie obudził, ja jednak nie zwracałam na to uwagi. Zanurzałam się i wynurzłam a Fanta przyglądła mi sie próbując mnie złapac. Bawiłyśmy sie tak swietnie. Blue poruszył się a gałązka się złamała. Fantazja przestała się bawić i odwróciła sie w jego strone. Zaczęła syczeć. Ja powietrzem ją cofnęłam. Wyszłam z wody osuszyłąm sie i na odległość pięciu metrów od Blue usiadłam, a za mną Fanta.
- Po co mnie śledziłeś? - zapytałam wkurzona, patrzłąm na niego z wyrzutem.
- Bo ciebie kocham. - powiedział.
- Gdy tylko się wyleczysz opuścisz ten teren. - odpowiedziałam wbijajac wzrok w ziemie.
- Ale uratowałaś mnie.
- Nie, Fanta ciebie znalazła, a ja jako uzdrowicielka nie moge członka watahy zostawić. A przeważnie nieprzytomnego i poranionego. Nie radziłą bym ci zostać, bo Fanta się denerwuje twoją obecnością tutaj.-powiedziałm spogladajac na Fantę. Skrobała ona pazurami ziemie. Gotowa do skoku i ataku.

(Blue? )

niedziela, 16 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki


Zacisnąłem zęby z całej siły, by z nią nie krzyknąć gdy odlatywała. Zamiast tego użyłem magii wody, by poniosła mnie za feniksem. Fantazja była trochę ode mnie szybsza, więc po półgodzinie straciłem ją z oczy. Jednak cały czas prułem w tym samym kierunku. Nie miałem zamiaru odpuścić. „Będę ją ścigał po całym świecie, jeśli będzie trzeba.” Pomyślałem i tak miałem zamiar zrobić. Jednak tuż przed naszym starym drzewem zaczęło dać się we znaki zmęczenie. Oczy same mi się zamykały. Adrenalina, która napędzała mnie przez cały dzień w końcu się skończyła, a ja traciłem siły. Opadałem coraz niżej, aż całym swoim ciężarem grzmotnąłem o ziemię. Ostatnie co zobaczyłem, to Lyka leżąca pod drzewem, a ja leżałem w krzakach naprzeciwko niej.
- Lyka… - szepnąłem i straciłem przytomność.

<Lyka, co ze mną zrobisz, gdy mnie znajdziesz? >

Od Lyki: c.d. Blue


- Lyka!! - usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i spojrzenia moje i Blue się spotkały. Pochyliłam jednak znowu głowę. Nie chciałam na niego patrzeć. Fantazja się najeżyła.
- Spokój. - powiedziałam patrząc na nią. Ona jednak nadal patrzyła na Blue. Wiedziała, że mnie skrzywdził, więc nienawidziła go. Blue zaczął podchodzić i mnie wołać. Widziałam, że jest brudny i najpewniej głodny. Jednak nieważnie, co by było, jego czyny były nieodwracalne. Nie chciałam z nim rozmawiać. Gdy był trzy metry ode mnie odwróciłam się do niego.
- Lyka. - powiedział spokojnie. - Daj mi wszystko wytłumaczyć.
- Już za wiele powiedziałeś. - odpowiedziałam unikając jego wzroku.
- Ale, Lyka... - zaczął.
- Nie. Zostaw mnie. Nie chce ciebie znać! - krzyknęłam przerywając mu. Wsiadłam na Fantazję i wzbiłam się w powietrze. Poleciałam pod moje drzewo. Zaczęła się robić noc. Położyłam się spać. Fantazja spała dosyć daleko ode mnie. Ale na tyle blisko żeby w razie niebezpieczeństwa przylecieć.

(Blue? Co ty wtedy zrobiłeś?)

Od Blue: c.d. Lyki: Gdzie jesteś?!?


Biegłem najszybciej jak się da. Musiałem dotrzeć do Lyki i za wszelką cenę wyjaśnić jej wszystko tak, by w końcu zrozumiała. Nawet nie zauważyłem jak daleko zaszedłem. Nareszcie, po godzinie, dotarłem pod nasze stare drzewo.
- Lyka!! Lyka, Fantazja!! Jest tu ktoś?!?! – krzyczałem tak długo, aż zdarłem sobie głos. Nigdzie jej nie było. Zacząłem wpadać w panikę. „Jak mam jej wszystko wyjaśnić, skoro nie mogę jej znaleźć?!?” myślałem. Nagle mnie olśniło. „Wataha…” od razu popędziłem w stronę watahy. Biegłem na łeb na szyję, jakby od tego zależało moje życie. Bo właściwie zależało. Gnałem w deszczu, strużki wody spływały po mojej twarzy i sierści. Łapy poruszały się w szaleńczym tempie, ledwo dotykając podszycia lasu. Po głowie kołotała mi się tylko jedna myśli i to ona utrzymywała mnie na siłach, by gnać bez przerwy: „Znajdę cię Lyka i odzyskam cię, obiecuję…”  Prawie całą noc zajęło mi dotarcie na tereny watahy. Byłem wyczerpany, spragniony, brudny i głodny, ale nie zwracałem na to uwagi. Teraz miałem coś tysiąc razy ważniejszego niż zwykłe przyziemne potrzeby. Muszę odnaleźć swoją ukochaną. Jak na zawołanie, zauważyłem ją koło wodospadu. Szła koło Fantazji ze spuszczoną głową. Nie wytrzymałem. Rozłąka nic już dla mnie nie znaczyła. Teraz miałem j przed sobą: żywą całą…  i nieszczęśliwą. Tego już za wiele.
- Lyka!!! – krzyknąłem ochryple. Podniosła gwałtownie wzrok i nasze spojrzenia się spotkały…

<co czułaś Lyka?>

Od Raisera: c.d. Kiry


Byłem szczęśliwy. Najpiękniejsza wadera świata mnie kocha! Nie mogłem w to uwierzyć. Zacząłem skakać i wariować jak dziecko.
- Raiser! Uspokój się! - śmiała się Kira. Podszedłem do niej, pocałowałem ją i uścisnąłem. Ta chwila mogła się nigdy nie kończyć.

<dokończysz Kira?>

Od Lyki: c.d. Sheily


- Ja jestem Sheily zostaniesz moją przyjaciółką? - zapytała mnie wilczyca. Byłam z natury miła, więc nie miałam nic przeciwko. Znałam ją zaledwie od 2 minut. Wybuchłam śmiechem. Wyglądało to trochę dziwnie.
- Tak zostanę twoja przyjaciółką. - uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy się kierować w stronę wodospadu. Przez całą drogę rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Gdy byłyśmy na miejscu deszcz już nie padał. Niebo rozpogodziło się. Chmury przepłynęły już na dalekie strony. Słońce świeciło pięknie na niebie. Patrzyłam na niebo zdumiona. Tak szybko tu się zmienia pogoda. Znów spojrzałam na moją przyjaciółkę. Była taka śmieszna. Skakała wokół błota. Nie chciałam się ubrudzić. Wybuchłam śmiechem potknęłam się i wpadłam w błoto. Nie chciałam wstawać, śmiałam się. Sheily też się śmiała i po chwili również ona była cała w błocie. Wreszcie wstałam i wskoczyłam do wody. Zaczęłam pływać. Chlapnęłam wodą w twarz Sheily.
- I jak? - zaśmiałam się.

(Prosze dokończ Sheily)

Nowa Para!!!

Od dzisiaj Raiser i Kira są parą!!! Życzymy im wszyscy szczęścia, zdrowia i pięknego ślubu ;)

Od Sheily: przyjaciółka


Szłam przez wielki las. Była duża ulewa, myślałam że nie mogłabym być już bardziej mokra. Nagle zauważyłam jakąś wilczycę, która bawiła się wodą. Podeszłam do niej i powiedziałam:
- Jak ty możesz się bawić w takiej ulewie? - ze zdziwieniem spojrzałam się na nią .
- Zawsze jest czas na zabawę. - odpowiedziała mi.
- Jak się nazywasz?
- Nazywam się Lyka, a ty?
- Ja jestem Sheily zostaniesz moją przyjaciółką?

(Proszę dokończ za mnie Lyka)

Od Kiry c.d Raisera


Wpatrywałam się w błyszczący pierścionek. Nie wiedziałam co powiedzieć. Prawdę mówiąc zaskoczył mnie. Dopiero się poznaliśmy. Czułam do niego coś więcej niż przyjaźń i coś więcej od wszystkiego, co znałam. Ale to zdarzyło się tak nagle...
- Poczekaj chwilę. - poszłam za krzaki. Usiadłam na trawie. Popatrzyłam w niebo. Było takie wielkie ... Skrywało się tam wiele rzeczy. Może też moja odpowiedź ? Pojawiły się koło mnie moje boginie : Hathor i Atena.
- Pomóżcie mi ! Proszę ... Nie chcę go stracić i nie wiem co mam zrobić ...
- Nie zbadane są ścieżki losu. Nigdy nie wiadomo co przyniesie następny dzień. Ta decyzja należy do ciebie. To nie my powinniśmy ją podejmować. W głębi duszy jednak wiesz jaka jest odpowiedź.- odezwała się Atena.
- Mogę ci jedynie zdradzić, że wasze ścieżki życia stykają się. Oraz to, że on naprawdę cię kocha, Kiro. - powiedziała Hathor.- Posłuchaj; nie miałaś łatwego życia. Możemy ci pomóc.
- Kiedy się urodziłaś obdarowałyśmy cię prezentami. Od Hathor dostałaś piękno, z którego nie zdajesz sobie sprawy, a które się ujawnia. Ode mnie dostałaś mądrość i inteligencję, skrywane na dnie duszy. Przemyśl nasze słowa. Wydobądź z siebie nasze dary.
- Nie. Nie odchodźcie jeszcze... - za późno, już zniknęły. Podjęłam jednak decyzję. Nawet jeżeli okaże się to największym błędem mojego życia. Wróciłam do Raisera.
- Wiem już jaka jest odpowiedź.- powiedziałam.
- Jaka ? - spojrzał mi w oczy.
Odetchnęłam.
- Tak. Wyjdę za ciebie.

< Raiser ? Dokończysz ? >