Blue ciągle mnie pocieszał. Bardzo pomagało mi jego towarzystwo. Nie mogłam jednak w to uwierzyć. Zabiłam ojca.. własnego ojca. Ciągle o tym myślałam zadręczając się jeszcze bardziej. Leczyłam inne wilki. Po zabandażowaniu wszystkich, pożegnaliśmy się. Wilki musiały już wracać do watahy. Podziękowały mi jeszcze na koniec i odeszły. Został tylko jeden. Usiadłam obok Blue i wtuliłam się w niego. Fanta już zabrała ciała, choć sama nie wiem gdzie. Nagle jakiś wilk poprosił mnie o rozmowę. Odeszłam od Blue i poszłam za wilkiem.
- Słucham? - zaczęłam nie wiedząc, o co chodzi.
- Nie poznajesz mnie? - zapytał wilk i pokazał mi swoja twarz, której wcześniej nie widziałam.
- Alkivo! - krzyknęłam szczęśliwa. Mój mały braciszek. Wreszcie go znalazłam. Uścisnęłam go i uniosłam się w powietrze. Mój brat wyglądał tak:
Zaczęliśmy latać jak dzieci. Wreszcie stanęliśmy na ziemi. Blue przyglądał nam się niecierpliwie. Po chwili podeszliśmy do niego.
- Blue, chce ci przedstawić mojego starszego brata Alkivo. - powiedziałam, a mój braciszek podał łapę Blue. Mój ukochany niepewnie odwdzięczył się tym samym.
- Miło cię poznać - odpowiedział.
- Alkivo, jak się tu znalazłeś? - zapytałam zaciekawiona. Przecież to mój brat, coś musiałam o nim wiedzieć.
- Powiem ci, ale potem. Teraz wracajmy.
- Tak, masz racje. A masz watahę?
- Nie. Nigdy nie miałem
- To może chcesz dołączyc do tej, w której jestem
- Oki siostrzyczko. - powiedział i puknął mnie w ramię. -To twój partner?
- Skąd wiedziałeś?
- No wiesz, intuicja
Wybuchliśmy śmiechem. Alkivo się wcale nie zmienił. Nadal był tak samo zabawny i wredny jednocześnie. Bardzo się lubiliśmy w dzieciństwie i choć miałam jeszcze dwie siostry, to jego lubiłam najbardziej.
(Blue? Reakcja?)