piątek, 28 grudnia 2012
Od Lyki: c.d. Kate
Chodziłam przez las, gdy nagle usłyszałam wycie. Wiedziałam, że to ktoś z watahy, wiec szybko pobiegłam w miejsce skąd dochodziły odgłosy. Położyłam się na ziemi za krzakami i obserwowałam co się działo. Pięć ogromnych wilków napadło na Kate. Spoglądałam jak dwa największe wilki pochylają się nad wpół żywa Kate. Trzy pozostałe obserwowały, czy nie ma intruzów. Słuchałam ich rozmowy z zainteresowaniem.
- I co z nią zrobimy? - zapytał czarny wilk o czerwonych oczach, którego w walce najbardziej się obawiałam.
- Nie wiem. - odparł drugi.
- Ty tylko nic nie wiesz. Przecież mówiłem ci co zrobimy. - powiedział zdenerwowany czarny wilk.
- Czyli? - zapytał niepewnie i ze strachem drugi.
- Odbierzemy jej magie! - krzyknął czarny basior, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Spoglądałam na Kate. Była przerażona tak jak ja. "Jak odbiorą jej magię?" pytałam sama siebie, ale długo nie czekałam z odpowiedzią. Czarny basior pochylił się nad nią i zaczął wypowiadać dziwne słowa. Nie mogłam dłużej czekać. Skoczyłam zza krzaków i zaatakowałam pierwszego strażnika. Padł na ziemie martwy. Udusiłam go bez skazy na własnym ciele. Nie myśląc o litości, tylko o niebezpieczeństwie czyhającym na Kate, zaatakowałam jeszcze dwóch strażników. Biegałam zabijając ich z niezwykłą szybkością. Uderzałam ich raz po raz powietrzem, chcąc mieć pewność ze już nie wstaną. Kate leżała, a czarny basior odbierał jej magię. Uderzyłam go powietrzem, a ten odbił się od drzewa i padł oddając Kate jej magie. Wilczyca wstała szybko, ale i tak była słaba. Kolega basiora skoczył na Kate i powalił ją. Chciałam ją uratować, ale czarny skoczył na mnie nie dając mi żadnych szans do ucieczki.
- Jakieś ostatnie życzenie?-zapytał mnie i Kate rzucając nam mordercza spojrzenie
- Tak. - odpowiedziałam i gwizdnęłam. On chciał mną rzucić jednak w porę przyleciała Fanta. Złapał oba wilki i wzbijając się w powietrze wyrzuciła ich. Oni z piskiem stając na ziemi uciekli. fanta podeszła do mnie zmartwiona. Miałam parę płytkich ranek.
- Kate! - olśniło mnie i podbiegłam do wilczycy. Leżała jeszcze wstrząśnięta. Była na pół żywa. Fanta wzięła ją na swoje plecy i zawiozła do mojej jaskini. Jaskinia medyczna była zbyt daleko, a nie byłam pewna czy Kate zdoła tam dotrzeć. Szybko zrobiłam wywar z kwiatu lotosu, którego zawsze miałam i podałam go Kate. Ona napił się wywaru i poczuła się lepiej. Nie pozwoliłam jej jednak nigdzie iść. Zaczęłam zawijać jej rany w bandaże, a w miejsce, gdzie odbierali jej magię, zabandażowałam dokładnie i podałam znieczulenie. Miała tam największą ranę ze wszystkich. Uśmiechnęłam się do niej radośnie.
(Kate? proszę dokończ)