poniedziałek, 31 grudnia 2012
Od Lyki: c.d. Kate
Moja przyjaciółka znowu zemdlała. Widocznie lek nie działał na takie mocne straty energii. Miałam jeszcze jedną, ale to ostatnia broń. Bałam się jej użyć, ale cóż, nie mogłam stać bezczynnie. Położyłam Kate na posłaniu i pobiegłam do spiżarni. Wzięłam zielono - niebieską flaszkę i rozpaliłam ognisko. Wlałam zawartość flaszki do garnka i zaczęłam gotować. Płyn, który miał wypić Kate, musiał być gorący.
- Szybciej,szybciej. - szeptałam do garnuszka. Było to trochę dziwne, ale bałam się o przyjaciółkę i chciałam, aby płyn szybciej się gotował. Po 15 minutach wreszcie był gotowy. Szybko nalałam go do kubeczka i podbiegłam do Kate. Zamyśliłam się. Czy na pewno to zrobić? Nigdy nie byłam pewna. Żadna uzdrowicielka, żaden uzdrowiciel i żaden szaman nigdy nie jest pewny, czy nie będzie skutków ubocznych, ale zawsze każdy ryzykował i pomagało. Ja też teraz musiałam zaryzykować. Podałam wywar Kate. Czekałam. Myślałam ciągle o zawartości. Mogło to polepszyć albo pogorszyć jej stan. Czekałam. tylko to mi pozostało.
(Kate? Żyjesz?)