piątek, 14 grudnia 2012

Od Blue c.d. Lyki – To nie tak!!!


Poszedłem na polowanie, zostawiając swoją ukochaną na małej polance. Czułem się świetnie, wiec postanowiłem zaszaleć i upolować nam dzika i jelenia. Właśnie wpadłem na trop niezłego stadka jeleni, gdy nagle zza krzaków wybiegła wilczyca zagradzając mi drogę. A wyglądała tak:



- Hej piękny. – zaczęła prowokująco uwodzicielskim tonem. Spoko, może nie była brzydka, ale ja już znalazłem miłość swojego życia. Dla mnie Lyka była najpiękniejszą wilczycą świata i za nic bym jej na nikogo nie zamienił. A ta wilczyca dawała wyraźne znaki, że chce zająć jej miejsce. Dosłownie pożerała mnie wzrokiem i ocierała się o mój bok. Odsunąłem się. – Co taki przystojnak jak ty, robi sam w lesie? Może ci w czymś pomóc? – kusiła mrucząc uwodzicielko. Żałosne.
- Nie, dzięki, wiem doskonale co mam zrobić. – powiedziałem i już miałem odejść, lecz mi nie pozwoliła chwytając mnie za ramię.
- Zaraz, nie uciekaj jeszcze. Może się trochę zabawimy? – spytała dziwnie przedłużając samogłoski. Wyrwałem się jej.
- Nie jestem zainteresowany. – odparłem oschle i odwróciłem się. Wyrosła przede mną jak spod ziemi, znowu zagradzając mi drogę.
- Mi się nie odmawia. – powiedziała i pocałowała mnie. Wyrwałem się  i już miałem jej dać jej nauczkę, gdy nagle zobaczyłem Lykę w krzakach. Płakała. Otworzyłem szeroko oczy. Jak długo nas obserwowała? Sądząc po jej minie wystarczająco dużo, by wyciągnąć z tego pochopne wnioski. Wiedziałem jak to musiało wyglądać.
- Lyka… - zacząłem, ale ona zniknęła. Posłałem obcej wilczycy mordercze spojrzenie. Uśmiechnęła się złośliwie i uwodzicielsko. Ta kropla przelała czarę goryczy. Ryknąłem na nią i zamroziłem magią. Teraz była figurą lodową, a na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Zostawiłem ją i pobiegłem, by wyjaśnić Lyce, to całe wredne nieporozumienie. Biegłem szybciej niż kiedykolwiek w życiu napędzany eliksirem Lyki i adrenaliną.
- Lyka!! Lyka!! – wrzeszczałem na cały las, ale nic nie było widać ani słychać. Zatrzymałem się lekko zasapany, by zbadać dokładniej jej trop. Usłyszałem nagle ciche szlochanie. To Lyka! Podbiegłem do niej szybko. Siedziała wtulona w Fantazję, która zaczęła na mnie syczeć i warczeć, dając mi do zrozumienia, żebym się nie zbliżał. Mimo ostrzeżenia podszedłem odrobinę bliżej. Fantazja się strasznie najeżyła, ale ja nie zwracałem na nią uwagi.
- Lyka… Lyka, wysłuchaj mnie chociaż. To wszystko nie tak. Nie zdradzam cię, widziałaś tylko scenę wyjętą z kontekstu!
- Wiem co widziałam. – szlochnęła. – Idź sobie.
- Nie mam zamiaru. – powiedziałam i usiadłem naprzeciwko niej w bezpiecznej odległości, by nie narazić się na atak Fantazji. – Nie odejdę stąd, dopóki nie wysłuchasz prawdy.  – potem opowiedziałem jej dokładnie całą historię, ale ona na mnie nie patrzyła, więc nie mogłem stwierdzić, czy mi uwierzyła, czy nie. Po chwili zapadła niezręczna cisza.
- Lyka kocham cię i nigdy bym cię nie zdradził. – zapewniłem ją. – Wierzysz mi?

<proszę Lyka dokończ>