- Wiesz, że każda śnieżynka ma inny kształt? Nie ma na Ziemi dwóch takich samych. – zagaiłem wesoło. Na ziemi utworzyła się już kilkucentymetrowa warstwa puchu.
- Słyszałam o tym. – powiedziała moja ukochana i uśmiechnęła się do mnie.
- Kocham śnieg. - powiedziałem nagle. - I kocham ciebie. - dodałem i pocałowałem ją.
- Ja ciebie też. - odparła z uśmiechem. Nagle zadrżała z zimna, więc przytuliłem ją mocniej i zacząłem jej rozcierać łapy dla rozgrzania. Rozmyślałem nad naszym ślubem. Omawiałem sobie w głowie wszystkie pomysły i niespodzianki. To miała być dla nas niezapomniana chwila. Musiała się udać jak najlepiej. Gdy oboje zadrżeliśmy w podmuchu zimnego wiatru zaprowadziłem nas do jaskini i rozpaliłem ognisko. Po drodze upolowaliśmy małego jelenia. Po posiłku zrobiłem prowizoryczne posłanie z mchu i magii, gdyż na zewnątrz wszystko było już mokre lub pokryte śniegiem. Położyliśmy się na posłaniu, a Fanta cały czas wirowała ze śnieżkami na zewnątrz. W końcu Lyka zasnęła, a ja zaraz po niej. Tego dnia chyba nigdy już nie zapomnę.
<Lyka?>