niedziela, 30 grudnia 2012
Od Lyki: c.d. Blue
Spoglądałam na wilka zza grzywki. Co jakiś czas uderzaliśmy w siebie magią i nie tylko. Jednak tak jak ja, mój przeciwnik znał mnie na wylot. To był mój ojciec. Nie wierzyłam, że kiedyś do tego dojdzie. Miałam zabić swojego ojca. Przecież to moja rodzina i ciężko było mi patrzeć jak cierpi. Nie miałam jednak wyboru. Spokojnym krokiem okrążaliśmy któreś z kolei kółko. Wreszcie doszło do prawdziwej walki. Wilk skoczył na mnie, jednak ja się obroniłam. Uderzyłam go z wielka mocą na co on zawył.
- Nieźle. - powiedział spoglądając na Blue - Ale czy on ma tyle mocy co ty?
Po tych słowach mój ojciec zaczął biec w stronę Blue. Mój partner uderzał wodą, ale ja wiedziałam, że coś muszę zrobić. Wzleciałam w powietrze i wyprzedziłam go.
- To na mnie ci zależy, więc zostaw moich bliskich!! - krzyknęłam do ojca. On się zatrzymał. Spojrzał na mnie przelotnie i uśmiechnął się złowrogo. Znałam ten uśmiech, ten fałszywy uśmieszek. Zaczęłam na niego biec wytwarzając po obu moich stornach smugi powietrza. Były one mocne i wiedziałam, że powaliłby by smoka. Nie myśląc o niczym, biegłam. Spojrzałam przez chwile na Fantę. Ta walczyła ze smokiem wytrwale, ale ciężko było określić kto wygrywa. Znów zwróciłam wzrok na ojca. Stał on bezwładnie. Nie bronił się ani nie miał zamiaru. "Co ten podstępny lis sobie myśli?" przeszło mi przez myśl, jednak odgoniłam ją. Zatrzymałam się o trzy metry od basiora. Spojrzałam mu w oczy. Były czerwone jakby, przesiąknięte krwią. Nadal nie znając planu ojca, czekałam. Drażniła mnie cisza, która zapadła wokół nas. Przyglądałam się mu z niedowierzaniem. Kiedy byłam szczeniakiem, byliśmy szczęśliwi. To znaczy do czasu, kiedy nas rozdzielono, ale to bez znaczenia. Teraz on się zmienił. Wyglądał inaczej i zachowywał się inaczej. Po prostu się zmienił. Wreszcie nie wytrzymał. Mocą ognia natarł na mnie. Ominęłam go bez ran. Uderzyłam powietrzem najmocniej jak potrafiłam. Ojciec wytworzył schodki do góry, a ja za nim. Wreszcie byliśmy w powietrzu, gdzie miałam większe szanse. Umiałam latać i strzelać powietrzem, co dawało mi fory. Ojciec nagle się uśmiechnął. Uniósł łapy w powietrze i uderzył w koło, na którym staliśmy. Poczułam prąd, który przechodził przez moje ciało. Krzyczałam wniebogłosy. W pewnym momencie uświadomiłam sobie jedno. Jeśli się poddam, on dorwie Blue i Fantę i wilka, któremu pomagaliśmy. Uderzyłam powietrzem w piorun i przekierowałam go na ojca. On padł na ziemie. Leżał prawie martwy.
- Lyka... - wyszeptał. - Nie zabijesz ojca...
- Nie znasz mnie na tyle. - odpowiedziałam. Chciałam go wypytywać, ale jeśli on jeszcze raz wstanie i mnie zaskoczy, to coś może się stać. Uderzyłam powietrzem aż zatrzęsła się ziemia. Spojrzałam na ciało martwego ojca. Poleciał mi łza. Wiedziałam, że to musiało się stać, ale nie chciałam, żeby z mojej reki. Jednak z mojej. Spoglądałam jeszcze chwile na ojca. Nagle obok mnie pojawił się Blue.
- To było dla wszystkich straszne. - powiedział i pocałował mnie. Spuściłam wzrok. Spojrzałam jeszcze tylko na Fantę. Mój feniks przyniósł ciało zabitego smoka i położył je obok ojca.
(Blue? pocieszenie?)