niedziela, 16 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki: Gdzie jesteś?!?


Biegłem najszybciej jak się da. Musiałem dotrzeć do Lyki i za wszelką cenę wyjaśnić jej wszystko tak, by w końcu zrozumiała. Nawet nie zauważyłem jak daleko zaszedłem. Nareszcie, po godzinie, dotarłem pod nasze stare drzewo.
- Lyka!! Lyka, Fantazja!! Jest tu ktoś?!?! – krzyczałem tak długo, aż zdarłem sobie głos. Nigdzie jej nie było. Zacząłem wpadać w panikę. „Jak mam jej wszystko wyjaśnić, skoro nie mogę jej znaleźć?!?” myślałem. Nagle mnie olśniło. „Wataha…” od razu popędziłem w stronę watahy. Biegłem na łeb na szyję, jakby od tego zależało moje życie. Bo właściwie zależało. Gnałem w deszczu, strużki wody spływały po mojej twarzy i sierści. Łapy poruszały się w szaleńczym tempie, ledwo dotykając podszycia lasu. Po głowie kołotała mi się tylko jedna myśli i to ona utrzymywała mnie na siłach, by gnać bez przerwy: „Znajdę cię Lyka i odzyskam cię, obiecuję…”  Prawie całą noc zajęło mi dotarcie na tereny watahy. Byłem wyczerpany, spragniony, brudny i głodny, ale nie zwracałem na to uwagi. Teraz miałem coś tysiąc razy ważniejszego niż zwykłe przyziemne potrzeby. Muszę odnaleźć swoją ukochaną. Jak na zawołanie, zauważyłem ją koło wodospadu. Szła koło Fantazji ze spuszczoną głową. Nie wytrzymałem. Rozłąka nic już dla mnie nie znaczyła. Teraz miałem j przed sobą: żywą całą…  i nieszczęśliwą. Tego już za wiele.
- Lyka!!! – krzyknąłem ochryple. Podniosła gwałtownie wzrok i nasze spojrzenia się spotkały…

<co czułaś Lyka?>