Nawet kiedy byłem na granicy życia i śmierci cały czas martwiłem się o Lykę. Nie mogłem jej stracić. Nie mogłem… Przed oczami cały czas przelatywały mi nasze wspomnienia i chwile spędzone razem. Tego było już za wiele. Miałem i tak ją stracić, zaraz po tym jak się jej oświadczyłem?! No chyba nie! Walczyłem. Starałem się, by moje serce biło. Nie poddam się, nie poddam… Niestety przegrywałem wiedziałem, że prędzej, czy później i tak umrę. A l e… j a… s i ę.. n i e… p o d d a m! Potem już była tylko ciemność.
- Blue? Blue?! – słyszałem głos z oddali. Nagle zaczął się przybliżać. – Blue, słyszysz mnie? Blue!
Lyka. To była Lyka! Nic jej się nie stało, ona żyje! Powoli uchyliłem powieki na pół centymetra. Zobaczyłem swoją ukochaną u uśmiechnąłem się słabo.
- Lyka… - szepnąłem.
<Lyka, co będzie dalej?>