piątek, 28 grudnia 2012
Od Lyki: c.d. Blue: Życie za życie
Otworzyłam oczy dusząc się powietrzem. Spojrzałam na Blue. Miał zamknięte oczy. Uderzyłam powietrzem w pobliska ścianę. Ona pękła i zaczęła się walić, jednaki w pewnym momencie ściana stanęła nie waląc się dalej. "Musze coś zrobić" pomyślałam. wiedziałam, że Blue dał mi swoją energię, co dawało mi ogromną siłę. Przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej. Wstrzymałam na chwile oddech sprawdzając, czy bije mu serce. Na szczęście biło. Bardzo słabo i niewyraźnie. Długo tak nie pociągnie. Jednak nie martwiłam się tym. Byłam uzdrowicielką i wiedziałam co zrobić . Miałam parę takich przypadków w poprzedniej watasze. Wystarczyło zrobić wywar z Kwiatu Natury. Był to bardzo rzadki i niesamowity kwiat. Rósł on przez cały rok. Nieważnie od pory roku i dnia. Chciałam wiec go znaleźć. Usiadłam na ziemi i użyłam mocy. Umysłem zaczęłam chodzić po całym terenie. Znalazłam go na górze niedaleko granicy, jednak po drugiej stronie gór. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Blue. Nie mogłam go zostawić. Musiałam pilnować jego serca, czy bije, czy nie. Gwizdnęłam wiec najmocniej jak umiałam. Gdy w wejściu pojawiła się Fanta wskazałam jej Blue, a sama wbiłam się w powietrze. Leciałam delikatnie, ale szybko co jakiś czas sprawdzając Blue. Lecieliśmy tak najszybciej jak się dało. Gdy byliśmy niedaleko góry, stanęłam na granicy. Wiedziałam, że przedarcie się tam nie będzie łatwe, ale musiałam to zrobić dla Blue. Skoczyłam w dół góry i gdy byłam już przy ziemi odbiłam się skrzydłami. Nerwowo obserwowałam tereny. Nikogo nie było, co wydało mi się bardzo dziwne. Zawsze byli strażnicy, a teraz nikogo nie było. Nagle poczułam ucisk na skrzydłach. Miałam je splatane na sznur chciałam się już wyrwać, gdy poczułam przechodzący przeze mnie piorun. Zaczęłam spadać w dół. Padłam na ziemie. Byłam jeszcze daleko od mojego celu. Kazałam jednak Fancie razem z Blue zostać za granicą. Gdy leżałam na ziemi, zmieniłam się w pół ducha pół wilka. Uderzałam powietrzem w wilki które padały jak porażone. Zaczęłam biec omijając ich ataki, a sama je zadając. Biegłam przez około dziesięć kilometrów. Na ostatnim kilometrze nie mogłam już strzelać. Musiałam się zatrzymać i odpocząć. Jedyna myśl o Blue i o jego życiu dodawało mi sił. Wreszcie zobaczyłam piękny kwiat. Wyglądał tak:
Nie mając już siły, zerwałam go szybko i zmieniłam się w siebie. Zobaczyłam, że otoczyli mnie wrogowie. Nie miałam siły walczyć. Zagwizdałam cicho, mając nadzieje, że Fanta to usłyszy. Omijałam ataki wrogów, nie dając za wygraną. Pojedynczych zabijałam ręcznie, ich jednak było zbyt wiele. Spoglądałam na nich przerażona. Co miałam zrobić? Nagle na niebie pojawiła się Fanta strzelając ogniem.
- Fanta!! - krzyczałam machając do feniksa. Nagle poczułam uderzenie w ramie. Spojrzałam na nie i zauważyłam krwawiącą ranę. Fanta była już obok mnie, a na jej plecach leżał Blue. Wskoczyłam na nią, a ona zaczęła lecieć do domu. Uścisnęłam ją i od razu sprawdziłam, czy Blue żyje. Po sprawdzeniu uznałam, że nie doleci do domu. Włożyłam mu kwiat do buzi. On go połknął. Czekałam na efekty. Nie wiedziałam co mogło się stać."Jeśli to mu nie pomoże..." pomyślałam, jednak szybko odpędziłam tę myśl. Czekałam.
(Blue? Przeżyjesz?)