Odczytałam jej myśli. Byłam smutna. Nie wiedziałam, że tak denerwuję innych. Zwiesiłam głowę i szłam w zamyśleniu. "Czemu mi nie powiedziała?" myślałam. Była moją przyjaciółką. Nie obraziłabym się. bo to nie w moim stylu. Z natury się nie obrażam. Rzadko mi się to zdarza. Szłam tak bardzo długo. Dotarłam nad Spokojną Rzekę. Usiadłam nad wodą i spojrzałam w toń.
- Jestem złą przyjaciółką. - wyszeptałam wciąż wpatrując się w wodę. Musiałam pobyć trochę sama. Przemyśleć wiele spraw. Po 15 minutach wstałam i zaczęłam się kręcić po watasze. Nie chciałam wpaść na Kirę. Co miałam jej powiedzieć? Że odczytałam jej myśli? Mogłaby się obrazić. Może nawet gorzej. Nie chciałam o tym myśleć. Chciałam dla niej jak najlepiej. Ustaliłam że nie będę gadać o tym. Najlepiej nigdy. Usiadłam na skale niedaleko rzeki. Usłyszałam za sobą kroki. Nie drgnęłam. Zamknęłam na chwile oczy, ale zaraz znów je otworzyłam. Nadal słyszałam kroki. Lekko się odwróciłam.
(Dokończy ktoś? plis)