Klątwa Onzydy, klątwa Onzydy. Co to ma być?!? Nie zaraz… Słyszałem gdzieś o tym… Ale nie pamiętam!! Mija ukochana ledwo żyje, a ja wyczerpany próbowałem cały czas ją jakoś ocalić. Klątwa Onzydy, klątwa Onzydy… Nic!!! Powtarzałem to wszystko jak mantrę, która ocali Lyce życie. Nagle mnie olśniło. Fantazja!!! Spojrzałem na nią, a ona jakby czytając mi w myślach pochyliła się nad łapą Lyki. Łzy feniksa uzdrawiają prawie wszystkie choroby i klątwy!!! Jakie szczęście, że Fantazja jest feniksem. Po chwili znamię przestało świecić czerwonym blaskiem i już nie krwawiło, ale cały czas pozostało. Jednak się tym nie przejmowałem. Teraz się liczyła tylko Lyka…
- Lyka jak się czujesz? Lyka! – mówiłem do niej kładąc jej głowę na moim ramieniu i patrząc uważnie na jej twarz. Chyba się budzi…
<proszę Lyka dokończ>