środa, 5 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki


Łał. Chyba tylko to w tej chwili przychodziło mi do głowy. Łał. Szliśmy powoli i rozglądaliśmy się dookoła. Nagle jeden z barwnych motyli usiadł Lyce na nosie. Zrobiła zeza, żeby na niego popatrzeć, a ja zachichotałem i lekko dmuchnąłem, by odleciał.
- Haj, czemu go spłoszyłeś? – spytała Lyka.
- Bo ty jesteś moja. – powiedziałem i pocałowałem ją z uśmiechem. Już się nie obrażała i wróciliśmy do oglądania okolicy. Wszędzie roiło się od motyli, zajęcy i drobnej zwierzyny. Można by powiedzieć szwedzki stół, ale polowanie w tak pięknym i spokojnym miejscu wydawało się…   niestosowne. Nagle doszliśmy do pięknego drzewa, a właściwie dwóch drzew. Było to drzewo o różowych liściach splecione z drzewem o liściach niebieskich. „Ono przedstawia nas…” pomyślałem i po chwili zdałem sobie sprawę, że mam rację. Te dwa drzewa symbolizowały nas i nasz związek. Chociaż jesteśmy tak różni, nasze losy nierozerwalnie splotły się ze sobą.  Powiedziałem to jej, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Tylko nie mów mi, że jesteś jaszcze filozofem i poetą! – powiedziała, a ja uśmiechnąłem się.
- Nie jestem, ale tak to miejsce na mnie działa. – powiedziałem, a Lyka spojrzała na drzewo jeszcze raz.
- Faktycznie. Jeśli spojrzy się na nie z tej strony, to wygląda, jakbyśmy to byli my. – odparła.
- Od teraz to nasze drzewo. – powiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją.

<proszę Lyka dokończ>