wtorek, 11 grudnia 2012

Od Blue: c.d. Lyki

Lyka się zmieniła. Stała się twardsza, ale i bardziej nerwowa. Ale to pewnie przejściowe – myślałem sobie. Piłem jej mikstury, ale rana nie chciała się goić. Bolała bardziej niż chciałem się przyznać, ale nie chciałem jeszcze bardziej martwić Lyki. Codziennie zmieniała mi opatrunek, ale nic nie działało. Zaczynaliśmy się już martwić. Pewnego ranka mnie olśniło.
- Lyka, trucizna! – krzyknąłem nagle. Ona odwróciła się w moją stronę i zmarszczyła czoło.
- Co?
- Trucizna! Ktoś mógł zatruć mój pocisk zanim go we mnie rzucił, co spowodowało, że moja rana się nie goi! I już chyba nawet wiem jaka! To Triclosan! – powiedziałem. Ona spojrzała na mnie.
- Przecież Triclosan zabiłby cię z pół godziny! – powiedziała. Pokręciłem głową.
- Zabija Ludzi w pół godziny, a nie wilki. – spróbowałem wstać, ale poczułem straszny ból i jęknąłem opadając z powrotem na ziemię. – Za drzewem widziałem kwiat leczniczy, który usunie truciznę z organizmu. – powiedziałem i zacząłem go opisywać Lyce. Poszła po niego i po chwili wróciła z takim kwiatem:



- Właśnie o ten kwiat mi chodziło. – powiedziałem do mojej partnerki. – Teraz trzeba z niego zrobić wywar.

<proszę Lyka dokończ!>