Zauważyłam, że strzała uderzyła w Blue. On zaczął spadać. Byłam zła na siebie, ale i na moich wrogów.
- Blue!! - wrzasnęłam. Wytworzyłam ochronna kulę która podtrzymała Blue w powietrze. Zaczęłam atakować. Powalałam kolejne wilki. Nagle pojawił się ich wódz. Był ogromny. Wiedziałam, że w starciu z nim nie miałam szans.
- Oddaj feniksa, a my puścimy cię wolno. - powiedział dosyć spokojnie.
- Nigdy!! - odkrzyknęłam. Zaczęłam się unosić w powietrzu. Był magiem krwi. Nie mogłam się ruszać. Blue delikatnie spadał na ziemie. Obudził się na chwilę. Spojrzałam na niego. Nie miał siły nawet władać wodą.
-Szkoda, że będę musiał ci odebrać magię. - powiedział. Wysunęłam łapę a strumień powietrza uderzył w niego.
- Nie pozwolę!! - krzyczałam. - Nie nie nie!!
Gwizdnęłam Fantazja zaczęła atakować ich dowódcę, a ja resztę. Zaczęła się najkrwawsza walka. Spojrzałam w niebo. Fantazja tez. Wiedziałam, że coś mnie z nią łączy. Ona wytworzyła mi schodki. Zwinnie na nie wskakiwałam. Ustałam ponad nimi. Spojrzałam w dół. Feniks się odsunął. Całą swoja mocą uderzyłam w nich. Wyczerpana ustałam na ziemi. Podeszłam do rzeki krwi. Zanurzyłam w niej pazur. Podeszłam do Blue. Namalowałam mu znak. On powoli odzyskiwał przytomność. Znów wróciłam do rzeki. Spojrzałam w krew. Wskoczyłam do niej. Stałam na dnie i wystrzeliłam strzałę mocy do nieba. Nagle rzeka zaczęła się rumienić. Stała się różowa. Wyszłam z krwi i wysuszyłam się. Fantazja podleciała obok mnie.
- Chcesz być moim towarzyszem? - zapytałam pełna nadziei. Ona tylko pokręciła twierdząca łebkiem. Pobiegłam do Blue. Był jeszcze slaby. Mój feniks wziął go na grzbiet i polecieliśmy pod drzewo. Po 15 minutach byliśmy an miejscu. Byłam uzdrowicielką. Dałam mu zioła i zawinęłam rany. Wiedziałam że przez jakiś czas jeszcze będzie go bolało. Spojrzałam na łapę. Nie miałam już inicjału. Uśmiechnęłam się jakby sama do siebie. Mój partner już się obudził.
- Czemu tam poleciałaś? - zapytał próbując się podnieść.
- Musisz odpocząć. Masz wielką ranę.
- Nie ważna rana. Co ty tam robiłaś?
Opowiedziałam mu wszystko o chmurze i o inicjale. Spojrzał na moją łapę. Uśmiechnął się i mnie przytulił. Usiadłam obok niego. Po chwili musiałam iść. Przecież nie mogłam zostawić mojego wywaru samego. Zaraz jednak wróciłam z piciem dla Blue. On powąchał to i się skrzywił.
- Nie martw się to nie trucizna. - zażartowałam.Wypił to powoli. Pochodziłam jeszcze po okolicy patrząc, czy nie szukają zemsty. Jednak nikt jej nie chciał. Musiałam odpocząć, ale czułam że to jeszcze długo potrwa. Moje przygody tak szybko się nie kończyły. Nigdy. Ale nie chciałam narażać Blue. Co jeśli nie przeżyje kolejnych walk? Nie chciałam nawet tak myśleć. Jednak tak właśnie myślałam. Teraz miał wielka ranę na brzuchu, a to dopiero było popołudnie. Co jakiś czas jeszcze zmieniałam mu opatrunek, ale rana nie chciała ani trochę się wyleczyć. Czy już zawsze będzie ja miał? - przeleciało mi przez głowę. Ja na to nie pozwolę. Siedziałam tak obok Blue. Miałam mnóstwo pytań. Nie wiedziałam co już mam myśleć.
(Prosze dokończ Blue)