Przytuliłem ją mocno i pocałowałem. Długo tak leżeliśmy pod naszym drzewem. Byliśmy zmęczeni psychicznie dzisiejszymi przeżyciami i potrzebowaliśmy siebie by się pozbierać. Całowaliśmy się i przytulaliśmy próbując zapamiętać to uczucie, gdyby coś podobnego się kiedyś stało. Zaczęło się robić ciemno. Temperatura spadła, a Lyka zadrżała lekko z zimna. Przytuliłem ją mocno i uśmiechnąłem się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic ci nie jest. – powiedziałem i pocałowałem ją. Ona uśmiechnęła się.
- Ja też. Miałam już dość ciągłego mdlenia. – wzdrygnąłem się lekko na wspomnienie jej bezwładnego ciała. Prawdopodobnie już nigdy nie zapomnę tego widoku. Będzie mnie prześladował w snach, ale dopóki moja ukochana będzie przy mnie i nic jej nie będzie grozić, nic złego nie może się stać. Wtuliła się we mnie mocniej, a ja zacząłem sobie nakręcać jej włosy na pazur. Ta czynność była tak kojąca, że po chwili zasnęliśmy bez żadnych snów.
<proszę Lyka dokończ>