Spałam spokojnie wtulona w Blue. Byłam szczęśliwa. Miałam miejsce na świecie. Wreszcie ktoś mnie przyjął taką, jaką jestem. Nie mogłam się tym nacieszyć. To było najlepsze co mnie spotkało. Nie chciałam się nawet nad tym zastanawiać. Nie miałam szczerze nad czym. Wszytko co mnie spotkało, było tym, o którym śnie nocami. Nie mogłam sobie niczego lepszego wyobrazić.
---------------------------------- Sen -------------------------------------
Byłam na skale. Sama jak palec. Wokół mnie nie było nic. Siedziałam i patrzałam w dal. Próbowałam coś zobaczyć. Nic jednak nie dostrzegłam. Nie mogłam się poruszyć. Nie miałam mocy. Wreszcie zobaczyłam Blue. Chciałam do niego biec ale nie mogłam. Mój partner usiadł obok mnie. Uśmiechnął się i skoczył w dół.
- Nie, Blue! - zaczęłam krzyczeć, wiedząc, że nie umie latać. Zaczęły mi lecieć łzy. Wyrwałam się z ucisku i skoczyłam w doł. Wreszcie, gdy dotarłam na ziemie, już nie zobaczyłam Blue. Usiadłam i rozpłakałm się
- Blue, Blue, Blue - powtarzałam wciąż płacząc.
------------------------------- Następny Dzień ------------------------------
Gdy obudziłam się z tego koszmaru, Blue wciąż jeszcze spał. Przez długi czas rozmyślałam nad snem, leżąc w objęciach Blue. Nie wiedziałam co myśleć. Wreszcie Blue się obudził. Spojrzał na mnie i zobaczył moją lekko posmutniałą twarz.
(Proszę dokończ Blue)